*Perspektywa Annalise*
Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że wszystko jest
porozrzucane, jakby przeszło tędy jakieś tornado.
Wpatrywałam się w to zszokowana. Louis wyglądał na nieźle
zmęczonego, a wujek Nialler miał posiniaczony policzek, tak samo, jak
Harry.
-Co na jednorożce się tutaj stało?- powiedziałam, w końcu
przyciągając ich uwagę. Powinnam pojawić się tutaj wcześniej, to może nic by
się nie stało.
Chwyciłam wujka Niallera za dłoń i pociągnęłam na dół do kuchni,
gdzie trzymaliśmy apteczkę. Kiedy zbliżysz się bardziej do jego twarzy to można
dostrzec na nim zadrapania i siniaki.
Zaczęłam smarować maścią okropnie wyglądający policzek. Powinno
szybko zejść. Uniósł mnie do swojego uścisku i ucałował mój policzek.
-Dziękuję, doktor Styles- powiedział z uśmiechem- Powinienem już
iść i zabrać ze sobą dzieciaki. Ich mama pewnie się o nich martwi.
Oczywiście musiałam się pożegnać z Josh'em i Penny, ale Louis nie
zszedł na dół.
Wróciłam do salonu i zauważyłam śpiącego na kanapie Alexa i
Luke'a. Między nimi było trochę wolnego miejsca.
Położyłam się między nimi, całując ich policzki, zanim odpłynęłam
w cudowny sen.
Obudziłam się następnego ranka, słysząc rozmowy, ale zdecydowałam
się nie otwierać oczu.
-Czy ona nie żyje?
-Co? Nie! Ona oddycha Luke!
Poczułam, jak coś szturcha mnie bez przerwy w policzek, strasznie
mnie irytując.
-Nie powinieneś tego robić, Luke. Ona nie jest rannym ptaszkiem-
powiedział ostrzegając go Alex, a on w końcu przestał. Na mojej twarzy
uformował się uśmiech, bo Alex znał mnie tak dobrze.
-Ohh, wygląda ta słodko, kiedy śpi- powiedział Luke. Nie, on nie
mógł nazwać mnie słodką, jestem seksowna, wszyscy to wiedzą! Wstałam i
uderzyłam jego głowę.
-Jestem seksowna, nie słodka!- powiedziałam wystawiając do niego
język, kiedy pocierał swoją głowę.
-Chodź Luke, musimy wracać do domu, inaczej mama mnie zabije-
oznajmił wujek Louis, chwytając klucze.
-Pa Anna! Alex miło było cię poznać!- krzyknął Luke, biegnąc za
swoim tatą i zostawiając nas z Alexem samych.
-Powinnaś sprawdzić, co z twoim tatą, a ja zrobię śniadanie-
powiedział, pchając mnie w stronę schodów.
-Gotujesz?- zapytałam. Jest tylko dzieckiem tak, jak ja, a ja nie
gotuję, bo postawiłabym dom w płomieniach.
-Tak, ćwiczyłem. A teraz dalej, króliczku- powiedział, wychodząc.
Zaśmiałam się i podeszłam do drzwi od pokoju Harry'ego.
Mogę to zrobić. To super proste. Wzięłam głęboki wdech i chwyciłam
moją małą dłonią za klamkę, bardzo powoli otwierając drzwi. To jest takie
intensywne! I nie wiem, jak wy, ale Harry wyglądał, jak kupa.
-Umm, Harry, wszystko w porządku...?- spytałam, podchodząc do
niego niezręcznie i klepiąc w jego głowę pełną loków. Ku mojemu zaskoczeniu, przyciągnął
mnie do ciasnego uścisku, powtarzając w kółko przeprosiny.
-Dlaczego mnie przepraszasz?- powiedziałam, patrząc na niego, jak
na szaleńca.
-Ponieważ ona cię uderzyła, a ty myślałaś, że ci nie uwierzę, ale
wierzę, odkąd zarząd kazał mi się z nią spotykać- wyjaśnił ze łzami w oczach.
Teraz nienawidzę zarządu bardziej niż lekarzy...
-Już dobrze, Harry. Chodź, Alex robi nam śniadanie!- powiedziałam,
starając się zmienić tą mega niezręczną sytuację w szczęśliwą.
Zeszliśmy na dół i ku zaskoczeniu Alex w ogóle nie żartował
odnośnie gotowania. Mógłby być najlepszym dziecięcym kucharzem na ziemi, to by
było niesamowite!
Wszyscy skończyliśmy jeść, a Harry zapoznawał się lepiej z Alexem.
Westchnęłam, rozmyślając nad tym, jakby to było, gdyby mama tutaj teraz była.
Odbierałaby mnie codziennie z uśmiechem ze szkoły, zabierając do
plazy i kupując mi buty za kostkę i deskorolki.
-Hej, Alex, a tak w ogóle to kiedy wyjeżdżasz?- zapytałam,
naprawdę szybko zmywając po sobie naczynia.
-Uh, jakoś chyba za dwa dni- powiedział, robiąc smutną minkę i
powracając do jedzenia.
-Harry, czy mógłbyś nas wziąć do skateparku?- zapytałam, posyłając
mu moją najlepszą minę szczeniaczka. No dalej, przecież nie da się odmówić
takiej seksownej twarzyczce!
Świetnie, teraz brzmię, jak Harry.
-Jasne, idźcie się przygotować- powiedział z uśmiechem. Wstaliśmy
z Alexem podekscytowani, biegnąc po nasze deski. Oczywiście zamierzam
przetestować moją nową deskorolkę. Uff, Tony Perry jest taki gorący.
-Hej, Anna, mogę pożyczyć twoją deskorolkę Homera?- zapytał,
pokazując na deskorolkę w pączki, praktycznie się do niej śliniąc. Była
śmieszna, dlatego mama mi ją kupiła.
MAMA.MAMA.MAMA.MAMA.
Tęsknię teraz za wypowiadaniem tego słowa. MAMA! Zastanawiałam
się, czy kiedykolwiek będę miała inną mamę, która nie będzie podłym klaunem,
ale miłą, towarzyską osobą, która będzie mnie kochać bez względu na wszystko.
-ANNALISE, ANNALISE!- powróciłam do rzeczywistości za sprawą
potrząsającego mną Harry'ego. Zauważyłam stojącego za nim Alexa, który patrzył
na mnie ze zmartwieniem. Jestem całkiem zmieszana tym, co się stało.
-Co się stało?- powiedziałam zdezorientowana. Alex posłał
Harry'emu zmartwione spojrzenie, jakby coś ukrywał.
-Nic się nie stało, Anna. A co ty na to, żebyśmy zamówili pizzę i
zrobili sobie noc z filmami, bo jak sprawdzałem, skatepark jest już zamknięty-
powiedział, odchodząc i zostawiając mnie samą z Alexem.
Co się stało?
*Perspektywa Harry'ego*
Zszedłem po schodach, cóż, zbiegłem po nich, by zadzwonić do Lily.
-Halo?- usłyszałem znajomy akcent.
-Um, Lily, czy Annalise miała kiedykolwiek- Lily przerwała mi, nie
pozwalając mi nawet dokończyć.
-Tak, Harry. Czasami odpływa i naprawdę ciężko jest ją przywrócić
do rzeczywistości. Cóż, od dawna się tak nie działo- powiedziała Lily, brzmiąc
na zatroskaną.
-Co masz na myśli mówiąc dawno?- zapytałem, patrząc w stronę
schodów, gdzie Annalise ciągnęła Alexa do pokoju gier. Zachichotałem z jej
słodkiego zachowania.
-Cóż, czasem, kiedy jest smutna, albo zestresowana po prostu
odpływa- wyjaśniła. Usłyszałem czyjś głos w tle- Harry, muszę iść, mój szef
jest prawdziwym wrzodem na tyłku- pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy.
Jest smutna, albo zestresowana? Wygląda idealnie, jak na moje oko.
Ale ludzie zawsze mówią, że najszczęśliwsi ludzie przechodzą przez
najwięcej.
Wziąłem głęboki oddech raz po raz uderzając głową w lodówkę. Zanim
nie poczułem, jak ktoś mnie powstrzymuje.
-Harreh, przestań tak robić, to może zabić twoje szare komórki i
sprawić, że będziesz jeszcze głupszy niż aktualnie jesteś- powiedziała
Annalise, otwierając lodówkę i wyciągając z niej miseczkę lodów.
-Czy ty właśnie nazwałaś mnie głupim?- zapytałem. Wzruszyła ramionami
i wyszła, oblizując łyżkę pełną lodów. Zgaduję, że mamy kolejnego Louiego w
domu.
Poszedłem do pokoju, zauważając, że Annalise i Alex oglądają
"Gdzie jest Nemo?". Byli w momencie, kiedy Bruce uśmiechał się,
ukazując swoje uzębienie.
-Anna, jesteś poważna, przecież to nie jest nawet straszne!-
powiedział Alex, wywracając oczami, ale obdarował ją mokrym pocałunkiem w
policzek.
-Ew, Al to obrzydliwe!- odpowiedziała, ale uczyniła to samo, co
on.
Wywróciłem oczami, kierując się do mojego pokoju na drzemkę.
Jestem wykończony.
______________________________
Przepraszam bardzo za taką długą przerwę! Niestety szkoła
nie popuszcza, a ktoś tutaj ma zagrożenie z matematyki, ups…
Co sądzicie o przeprosinach Harry’ego? Jest dobrym tatą, czy może jednak nie do
końca sobie radzi?
Jesteśmy już po połowie historii (:
Nie mogę obiecać, kiedy pojawi się następny, bo w środę
przylatuje moja przyjaciółka i chcę z nią spędzić troszkę czasu, odkąd widzimy
się tylko raz w roku, zwłaszcza teraz, kiedy mamy dla siebie tylko 3 dni :(
Do następnego!
Pozdrawiam~Lady Morfine <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz