środa, 9 lipca 2014

Rozdział 9: " Nadchodzi, jak Donkey Kong!"

*Perspektywa Annalise*
Podałam tacie lód na jego posiniaczoną nogę, twarz, brzuch, no dobra, praktycznie wybiłam z niego wszystkie żyjące Sherlocki.
-Tak mi przykro, tatusiu. Nie wiedziałam, że to możesz być ty. Myślałam, że to jeden z tych twoich zwariowanych fanów- powiedziałam, nerwowo bawiąc się moimi małymi palcami. No bo kto by się nie denerwował? Właśnie pobiłam mojego własnego tatę!
-W porządku, Annalise, przynajmniej wiem, że będziesz się umiała na przyszłość obronić. A tak w ogóle, to jutro zaczynasz szkołę- powiedział tata, z powrotem wkładając wszystkie worki z lodem do lodówki. Wpatrywałam się w niego, jakby nagle zamienił się w jakiegoś przerażającego ducha.
-Nie, nie ma mowy, żebym tutaj zaczęła szkołę, tato. Ja tu nikogo nie znam, co jeśli nikt mnie nie polubi?- zapytałam, zaczynając się martwić, czego nigdy wcześniej nie robiłam.
-Wpasujesz się, robaczku, zobaczysz. Obiecuję, że wszystko będzie w porządku. A teraz marsz do łóżka, bo jutro czeka cię długi dzień- powiedział, niosąc mnie już do łóżka. Westchnęłam i zapadłam w sen.
******
Doszło do tego, że szkoła była, ummm.... nie tak fajna, jak oczekiwałam, że będzie. Musimy nosić mundurki, a najgorsze z tego wszystkiego jest to, że zmusili mnie do noszenia spódnicy! Wiem, dobra, OHYDA!
-Annalise! Jesteś w tej samej klasie, co my!- powiedziała Penny, ściskając mnie mocno. Patrzyłam na nią zdezorientowana- Ja, Luke, Logan, czyż to nie jest niesamowite?!
-Pewnie...- powiedziałam, zajmując miejsce obok niej. Rozejrzałam się po klasie i z westchnieniem stwierdziłam, że trzecia klasa wcale nie będzie taka zabawna.
-Dzień dobry, klaso. Jestem pani Monroe, witajcie pierwszego dnia trzeciej klasy!- jest taka wesoła, jak na nauczycielkę. Powinnam to zmienić? Nieee, tylko żartuję, to byłoby po prostu wredne.
Głównie wyjaśniła tylko, co będziemy robić w trzeciej klasie i powtórzyła stare zasady, które ja już znam. Uniosłam dłoń.
-Tak, Annalise?
-Jestem głodna, a teraz jest czas na przekąskę- powiedziałam znudzonym tonem. Przytaknęła i przeprosiła nas na chwilę. Chwyciłam i wyciągnęłam moją przekąskę, która była po prostu czerwonym jabłkiem. Kocham jabłka i ogórki!
-Mogę trochę?- zapytał Luke, wyrywając mi jabłko z rąk.Cholera, nie, on właśnie tego nie zrobił! Wyrwałam mu je, on zrobił to ponownie i wziął dużego gryza.
-Luke! Za co to było?!- powiedziałam, próbując je odzyskać. Popchnął mnie mocno na ziemię. Co do? Ten chłopak był dla mnie miły kilka dni temu, a teraz zachowuje się, jak totalny palant.
Pociągnęłam go na podłogę, przyszpilając jego ręce nad głową, czym wydawał się być zaskoczony. Nigdy nie zadzieraj ze mną i moim jedzeniem!
-ANNALISE, PUŚĆ GO NATYCHMIAST I MARSZ DO GABINETU DYREKTORA!- krzyknęła pani Monroe, a jej twarz przybrała kolor pomidora.
Rozproszyłam się, a Luke polizał moje ramię, wydostając się i popychając mnie na podłogę, wystawiając do mnie język.
-Ha, widzisz! Chłopcy są silniejsi niż dziewczyny!- powiedział Luke, wciąż przyciskając mnie do podłogi.
Dzieciaki zebrały się dookoła nas, dopingując, kto zamierza skopać komu tyłek.
-Dalej, Annalise!
-Stary, Luke dał się pobić dziewczynie!
-Dyrektor idzie!- to była chyba Penny, która zawsze się martwi.
-Nadchodzi, jak Donkey Kong!*
Kopnęłam go w brzuch i już miałam uciec, kiedy zderzyłam się twarzą w twarz z tą czerwoną dyrektora. Zgaduję, że Luke go nie zauważył, bo uderzył mnie mocno w głowę, co oddałam mu z równą siłą.
-Koniec!- krzyknął dyrektor, a jacyś nauczyciele rozdzielili nas, prowadząc do gabinetu dyrektora, gdzie czekaliśmy jakieś 20 minut na wykład od rodziców.
Tata opuścił gabinet, wyglądając na nieźle zawiedzionego, nawet na mnie nie popatrzył. Westchnęłam. Jaki świetny dzień przeżyłam w nowej szkole.
-Przepraszam, tatusiu. On po prostu wziął moje jabłko bez ostrzeżenia, a ja starałam się je odzyskać...
-Nie chcę teraz o tym słyszeć, okej Annalise? Jesteś uziemiona, zero deskorolki, gier komputerowych i lodów przez tydzień- powiedział tata, wsadzając mnie do samochodu, by jechać do domu.
Przytaknęłam tylko, widząc jak Luke dostaje reprymendę od wujka Louis'ego. Uśmiechnęłam się, bo zaciągnął go za ucho do samochodu. Zaśmiałam się do siebie.
Dotarliśmy do domu, ale Harry wciąż się do mnie nie odzywał. Po prostu mnie ignorował. Mama nigdy by mi tego nie zrobiła. Wysłuchałaby prawdy z moich ust.
Zadzwoniłam do cioci Danielle, czy chce przyjść, bo zaczynałam się już nieźle nudzić. W końcu jestem uziemiona, a z tego, co pamiętam, to nikt nie mówił nic o wychodzeniu.

6 MIESIĘCY PÓŹNIEJ
W większości nie radzę sobie najlepiej w szkole. Żyłam według codziennej, ustalonej rutyny.
Jedzenie. Pójście do szkoły. Więcej jedzenia. Dostawanie reprymendy od taty. Bójka z Lukiem. Wizyta u dyrektora. Uziemienie, co stawało się już nudne. Kolejny wykład od taty.
-Hej, Anna! Możesz wyjść na zewnątrz?- Logan i bliźniaki Tom i Ella krzyczeli ze schodów przed domem.
-Nie mogę, przepraszam. Znów jestem uziemiona, ale wy możecie wejść. Tata śpi- wykrzyczałam szeptem, wskazując im, żeby weszli do środka.
-A tak w ogóle, to znowu jest ta taka rodzinna rzecz, coś jak święto dziękczynienia- wyjaśnił Logan, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
Im bliżej poznajesz Logana, zauważasz, że to mały Liam z pięknymi, brązowymi oczami, za które mógłbyś umrzeć. Tom i Ella są tak perfekcyjni, jak ich rodzice, czyli cała Zerrie.
Zauważyłam również, że oni nie starzeją się z dnia na dzień. Wciąż wyglądają w ten sam, dziwny, nastoletni sposób.
-Więc, jak szkoła, dzieciaku?- zapytał Niall, wchodząc z reklamówkami ze sklepu, które zaczął kłaść na blacie, by móc mnie uściskać, udając, że gryzie moją szyję, co wywołało u mnie łaskotki.
-Wujku Nialler, przestań mnie łaskotać!- powiedziałam ze śmiechem, starając się odzyskać mojego przyjaciela- oddech z powrotem. Przestał i posadził mnie na blacie.
-Cóż, szkoła jest fajna, zostałam dzisiaj zawieszona i to jest problem, ale postanowili mi dać ostatnią szansę i mogę wrócić za dwa tygodnie, kiedy jest zakończenie- powiedziałam, ruszając nogami w przód i w tył i potrząsając głową, co przyprawiało mnie o zawroty. Westchnął.
-Annalise, musisz z tym przestać. I nawet nie waż się wszczynać dzisiaj bójki z Lukiem- wywróciłam oczami i obróciłam się, by nie być z nim twarzą w twarz- Wiesz, że twoja mama nie byłaby z tego zadowolona, Annalise.
Skrzywiłam się, kiedy wspomniał o mamie, a łzy uformowały się w moich oczach, ale szybko nimi zamrugałam. Odwróciłam się, by posłać mu znudzone spojrzenie.
-Słuchaj, Niall, wiem, że zawaliłam, ale Luke szarga moje ostatnie nerwy, a ja mam ochotę wyrywać sobie włosy z głowy, ale Harry nigdy nie usłyszy prawdy z moich ust- spuściłam głowę w dół ze wstydu przez moje zagrania.
Wujek Nialler miał rację, mama nie była zadowolona moimi złymi decyzjami, jakie teraz podejmuję.
-Hej, a co powiesz na to, żebyśmy zapomnieli o tej rozmowie i zjedli trochę lodów?- zapytał Nialler, podając mi miskę z lodami. Przyszedł Josh i wziął moją miskę lodów, biorąc z niej gryza.
-Kiedy jesteś gotowa i dostajesz nananana!
-Joshy, to nie w porządku!- powiedziałam, biegnąc, by odzyskać, co moje, ale wpadłam na wujka Liama, który niósł malutką Jessy, która w zeszłym tygodniu skończyła roczek.
-Hej, Annalise. Jak się ma mój mały rozbójnik?- zapytał, dając mi szybkiego buziaka w policzek.
-Dobrze!- odpowiedziałam, wpadając znów na kogoś. Ugh, ludzie- O, hej tato! Co tutaj... albo po prostu mnie zignoruj i odejdź, nie ważne, w końcu już się przyzwyczaiłam!- krzyknęłam za nim, zapominając o wszystkim i o Joshu, który wziął moje lody.
Podeszłam do kuchni, by usłyszeć szepty, które bardziej brzmiały jak ostra kłótnia. Zerknęłam do środka, by zobaczyć, że tata przeczesuje nerwowo włosy, a Niall czyta ze złością jakąś gazetę.
-Harry, nie rób tego tak, po prostu daj dziecku szansę!- wujek Nialler wykrzyczał szeptem do taty, który wyglądał strasznie staro i zmęczenie.
-Niall, to dla jej dobra i...
-Hej tatuśku, co tam?- zapytałam, dając mu buziaka w policzek i posyłając mu promienny uśmiech, który odwzajemnił.
-Hej, loczku, idziesz do innej szkoły od następnego tygodnia- powiedział tata, podając mi miskę z lodami.
-Fajnie, tak myślę, dopóki Luka tam nie będzie- powiedziałam, biorąc do ust czekoladowego loda i rozkoszując się każdą chwilą.
*******
Skończyło się na tym, że całą rodziną jedliśmy obiad...
Okropność, dajcie mi, proszę wyjaśnić.
*wcześniej tego dnia*
-Czy ktoś mógłby podać mi sos?- poprosiłam, ale zamiast tego, sos wylądował w moich włosach, a ja wiem, kto to zrobił.
Luke. Posyłał mi te swoje złowieszcze uśmieszki, których nikt w ogóle nie dostrzegał. Wykorzystałam tą szansę i wylałam moją wodę na jego twarz.
-Hej, Luke, masz coś na swojej twarzy, o tutaj- powiedziałam, rzucając sosem w jego twarz.
Luke już miał rzucić we mnie zmiksowanymi ziemniakami, ale wujek Louis złapał go za ucho i wyprowadził do kuchni,a Harry złapał moje ramie, ciągnąc mnie do salonu. Westchnął.
-Annalise, idź do swojego pokoju i weź prysznic, dobrze?- powiedział, dając mi buziaka w policzek i wyszedł.
*powrót do teraźniejszości*
Nie wiem, czy powinnam się martwić, czy nie, bo Harry kazał wszystkim wyjść w miarę wcześnie.
Tata wszedł do mojego pokoju i usiadł na łóżku, siedział długo w ciszy, a ja wpatrywałam się w moje niebieskie paznokcie u stóp.
Zastanawiałam się, jak to jest być kanapką z masłem orzechowym. Zabawnie by było, zostać zjedzonym, ponieważ widzę, jak tatę coś gryzie, za każdym razem, kiedy mnie widzi.
-Tatusiu przepraszam. Nie chciałam zrobić żadnej z tych rzeczy, to Luke po prostu zaczął, jak zawsze, żeby wpakować mnie w kłopoty, co jest głupie, ponieważ on też przez to ma kłopoty i to większe niż ja...- tata przerwał mi, unosząc ręce do góry. Westchnął.
-Annalise, robię to dla twojego dobra, okej? I muszę cię odesłać.
Co?
__________________________________________

*Donkey Kong- postać z gry komputerowej
Co myślicie o zachowaniu Harry'ego względem Annalise? Bo o odesłaniu już nie wspomnę...
Czy powinien od razu podejmować tak radykalne czyny?
Został jeszcze ostatni rozdział, który chyba pojawi się w przyszłym tygodniu.
W ogóle przepraszam, że robię takie długie przerwy, ale jak w zeszły czwartek wyszła z domu, tak wróciłam w sobotę wieczorem (nie pytajcie), a wtedy rodzice postanowili mnie wysłać do rodziny i tak oto jestem od niedzieli we Wrocławiu! Nie mam pojęcia kiedy wracam, ale mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu...
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale nie macie pojęcia, jak dawno nie korzystałam ze stacjonarki!
Dziękuję za wszystko i Pozdrawiam~Lady Morfine <3

3 komentarze:

  1. On nie moze jej odesłać... Czy będzie 2 cześć? Dziekuje ze tlumaczysz

    OdpowiedzUsuń
  2. Coz to trochę smutne ze Harry nie stara sie zrozumieć malej. Przecież to nie jej wina ze Luke ja denerwuje😞 I to glupie ze Hazz chce odesłać ja do cioci😒
    A tak btw to rozwalilo mnie to 'Zastanawiałam się, jak to jest być kanapką z masłem orzechowym' 😂
    Uwielbiam te teksty😊
    Dodaj jak najszybciej następny.
    Klaudia.xd

    OdpowiedzUsuń