*Perspektywa Annalise*
Dzisiaj był dzień pogrzebu mamusi. Miałam na sobie czarną,
bufiastą sukienkę, którą mamusia zaprojektowała dla mnie podczas swojej pracy
stylistki, gdzie robili ubrania. Ubrałam też czarne botki ze srebrną koronką,
które mamusia dała mi w zeszłoroczne święta.
Wszyscy płakali, do tego padał deszcz, więc wszyscy musieli wziąć
ze sobą parasole. Wow, czy naprawdę musi jeszcze dzisiaj padać? To jedynie
sprawia, że wszyscy są jeszcze smutniejsi niż by byli. Popatrzyłam w górę na
Harry'ego, który miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, ale spod nich można
było zobaczyć spływające na policzki łzy, które teraz były różowe od zimna.
Nawet nie ważyłam się płakać, odkąd mamusia powiedziała mi, że jestem jej
żołnierzem.
Ludzie podchodzili do pudła, gdzie leżała mamusia. Tylko płakali i
odchodzili. Potem nadeszła kolej cioci Lily, która płakała najbardziej ze
wszystkich. Dlaczego wsadzili ją do pudełka, skoro ona i tak jutro wróci?
Wróci, prawda? Planowałyśmy jechać do Nowego Jorku na moje urodziny.
-Chodźmy zobaczyć mamusie- powiedział Harry, chwytając moją dłoń w
swoją ogromną. Przytaknęłam i podeszłam do ciemnego pudełka mamusi, które było
otoczone pięknymi fioletowymi kwiatami, a z boku było jej zdjęcie, na którym
uśmiechała się promiennie, jak zawsze.
Chciałam ją zobaczyć, ale nie mogłam, ponieważ jestem zbyt niska.
Harry podniósł mnie, widząc, jak się kręcę. Uniósł mnie, a ja wsparłam się
rękoma na ciemnym pudełku, w którym była mamusia. To nie mogła być mama, która
się uśmiechała i poprawiała tym każdemu dzień. Ta mama jest bardzo blada i ma
delikatny makijaż, którego naprawdę nie potrzebuje, bo była piękniejsza
wcześniej. Miała na sobie fioletową sukienkę i naturalnie falowane włosy.
Wyglądała jak śpiąca piękność.
-Harry, gdzie idzie moja mama?- zapytałam, potrząsając głową w
zdezorientowaniu i patrząc na moją piękną matkę.
-Będzie teraz w lepszym miejscu, króliczku- powiedział, całując
moje czoło z większą ilością łez wypływających z jego oczu. Dokładnie wtedy,
gdy to powiedział, wiedziałam, co ma na myśli. Mamusia powiedziała mi to dawno
temu, kiedy oglądałyśmy filmy. Ona
nie żyje. Pocałowałam mamę w
policzek i wyszeptałam.
- Zawsze będę twoim małym, dzielnym żołnierzem- Harry mnie
odstawił i wycofał się do naszych siedzeń. Wciąż myślałam o tym, co Harry do
mnie powiedział. "Będzie teraz w lepszym miejscu, króliczku". Obraz mi się zamazał, ale szybko
przetarłam oczy, bo muszę być dzielnym żołnierzem, dla mamusi.
Zdałam sobie sprawę, że pogrzeby nie są wesołe i nikt się nie
uśmiecha. Wszyscy są smutni i płaczą za straconą osobą. Naprawdę tego
nienawidzę, bo zawsze jestem szczęśliwa, a dzisiaj pada, ludzie płaczą i nikt
się nie uśmiecha.
Wróciliśmy do domu, gdzie ekipa pakowała wszystkie moje rzeczy do
ogromnych ciężarówek. Zdecydowałam się zostać na zewnątrz, odkąd przestało
padać, przejaśniło się i nagle było słonecznie. Każdy, kto był na pogrzebie
przyszedł do mojego domu, a mijając mnie mówił typowe "Bądź silna" albo "Twoja matka była
naprawdę pogodną i szczęśliwą mamą". Naprawdę nie potrzebowałam
ich litości, więc nawet ich nie słuchałam, a jedynie potakiwałam głową.
Później zobaczyłam biegnącego do mnie Alexa, rozszerzającego
ramiona, by przyjąć mnie w mocnym uścisku, który wdzięcznie przyjęłam. Zaczął
płakać, co i mnie do tego sprowadziło.
-Bedę tęsknić! Obiecaj, że będziesz dzwonić, kiedy tylko będziesz
mogła, Anna!- Powiedział, ocierając łzy, a ja zrobiłam to samo. Chciałam, aby
ta smutna atmosfera zniknęła i miałam już pomysł.
-A co powiesz na to, żebyśmy zrobili coś szalonego, czego później
możemy żałować Al!- powiedziałam, podskakując podekscytowana. Popatrzył na
mnie, jak na szaleńca, ale wkrótce się zgodził- Okej, więc to jest to, co
zrobimy...
*Perspektywa Harry'ego*
Wszyscy już się rozeszli, więc zostałem tylko ja i Lily.
Popijaliśmy herbatę w kuchni, a ona tłumaczyła mi, co mogę, a czego nie mogę
robić w pobliżu Annalise.
-I proszę, Harry, na niewinne oczy tego dziecka, lepiej nie chodź
dookoła nago- powiedziała Lily, patrząc na mnie, przywołując ostatnią taką
sytuację. Zachichotałem.
-Cóż, chłopcy cię ostrzegali, ale ty nie posłuchałaś!-
powiedziałem, unosząc niewinnie ręce- Już tego nie robię, Lily- zapewniłem, uśmiechając
się do niej. Wywróciła oczami i poszła otworzyć drzwi.
Usłyszałem rozmowy dochodzące z frontowych drzwi, ale zdecydowałem
się zostać i rozkoszować jej pyszną herbatą, którą robi od lat. Będzie mi
ciężko z Annalise, odkąd odziedziczyła ona wszystko po swojej mamie, nawet
nawyki żywieniowe. Jedyną rzecz, jaką ma po mnie, to jej loki i jasno- zielone
oczy.
Nagle do kuchni weszła Lily, trzymając za małe rączki Annalise i
jej przyjaciela, Alexa. Wszędzie pokryci byli farbą, za wyjątkiem dłoni, a na
ich twarzach gościły uśmiechy.
-Uhh, co się stało?- zapytałem zainteresowany zaistniałą sytuacją.
Annalise była pierwsza do odpowiedzi.
-Poszliśmy do Home Deport*, zdecydowaliśmy się pójść do działu
malarskiego i trochę się zabawić- zachichotała Annalise, dla potwierdzenia
owijając swoją dłoń wokół ramion Alexa. Potem nadeszła pora, by Alex coś
powiedział.
-Ta! Zdecydowaliśmy również, by sprawdzić, jak się mają nasze
umiejętności malarskie- wyjaśnił, całując policzek Annalise, co sprawiło, że
jej twarz wykrzywiła się w zdegustowaniu, ale wkrótce oddała jego gest.
Zgaduję, że naturę flirciarza ma po mnie.
-Cóż, teraz czas na pożegnania- oznajmiła Lily, odchodząc i
pocierając nerwowo skronie.
-Czekajcie, muszę zrobić zdjęcie- powiedziałem, wyciągając iPhone'a
i robiąc im zdjęcia, kiedy się przytulają z ogromnymi uśmiechami na ich
głupiutkich twarzach. Ale na końcu zaczęli płakać i ściskać się, mówiąc, że
wkrótce ze sobą porozmawiają. Poczułem się w pewien sposób źle za odsuwanie jej
od przyjaciół i rodziny, ale naprawdę nie miałem wyboru.
Wreszcie dotarliśmy na lotnisko, gdzie paparazzi zadawali mnóstwo
pytań. Annalise zaczęła ich odpychać, a jednego nawet kopnęła w krocze za
nazwanie jej "Anna Banana". Musiałem chwycić ją za dłoń, by ją
uspokoić. Okej, czyli temperament też ma po mnie.
Teraz jesteśmy już prawie w Londynie. Powiedziałem wszystkim o
Annalise, a oni już ją pokochali. To przez te loki, które czynią ją jeszcze
bardziej uroczą. W jakiś sposób media także się o niej dowiedziały, ale nie uznałem
tego za jakąś wielką niespodziankę.
Popatrzyłem na małą dziewczynkę, która spała, ubrana w swoim
kombinezonie z batmanem z opadającymi dookoła lokami. Ta dziewczynka jest zbyt
dorosła, jak na swój wiek, ale potrafi również być niedojrzała. W ogóle jestem
zdziwiony, że nawet nie płakała na pogrzebie swojej mamy. Zapytałem Lily,
dlaczego Annalise nie płakała, a ona odpowiedziała, cytuję "Jej mama powiedziała jej, że
jeśli umrze, to nie chce, by Anna płakała, ponieważ jej tam nie będzie, by ją
pocieszyć". Ale ja tam byłem, czy ona jeszcze mi nie ufała?
-Podchodzimy do lądowania, proszę zapiąć pasy- powiedziała
Amerykanka, mrugając w moim kierunku. Zmarszczyłem zdegustowany nos, patrząc
gdzie indziej i podnosząc śpiącą Annalise.
-Kocham Cię Mamusiu- powiedziała Annalise, wciskając mocniej twarz
w moje ramię.
-Mamusia Też Cię Kocha, skarbie- powiedziałem, muskając jej
policzek.
*Perspektywa Annalise*
Obudziłam się następnego ranka, czując zapach jedzenia, wiec
pobiegłam w jego kierunku. Ugh, tak dużo schodów. Pomyślałam, że to dom
Harry'ego, który jest ogromny w porównaniu do tego mojego, małego i zielonego.
Zauważyłam dzieci, wybiegające przez kuchenne drzwi oraz usłyszałam głos
Harry'ego, mówiący do kogoś innego.
-JEEEDZEEENIEEE- krzyknęłam, chwytając własny talerz i nakładając
na niego trzy naleśniki, trochę jajek, bekon i polewając to jeszcze syropem.
Wzięłam dużego kęsa i jęknęłam na ten przepyszny smak. Boże, to jest milion
razy lepsze od Denny’s, aczkolwiek nie tak dobre, jak Nando's**. Tęsknię za
chodzeniem do Nando's z wujkiem Niall'em i jego rodziną. Zastanawiałam się, co
się z nim stało.
-Wow, smaki ma na pewno po mamie- powiedziała jakaś dziewczyna,
siadając obok chłopaka. Nie jestem pewna, ale zgaduję, że znali moją mamę i są
przyjaciółmi Harry'ego. Hmm, słodka para.
-Annalise, to jest Eleanor i Louis, a reszta rodziny powinna się
tutaj niedługo pojawić- wyjaśnił Harry, kiedy skończyłam jeść. Podsunęłam sobie
krzesło, bym mogła sięgnąć zlewu i po sobie zmyć. Wszyscy się na mnie gapili,
jak sroka w kość, ale ignorowałam ich i dalej zmywałam, nucąc pod nosem.
Wysuszyłam dłonie, a następnie podeszłam, by uściskać Eleanor i Louis'ego.
-Miło mi was poznać, kochani- powiedziałam, z powrotem wędrując do
mojego miejsca, patrząc na ich zszokowane twarze, które były naprawdę
dezorientujące. Odchrząknęłam niezręcznie i usłyszałam, jak dzieci wchodzą do
kuchni. Wszyscy byli pomalowani, ale jedna dziewczynka płakała, trzymając się
za łokieć.
-Mamusiu, biegłam i upadłam!- powiedziała, kiedy chłopiec po jej
boku starał się ją uspokoić, a drugi wywrócił tylko oczami na zachowanie
siostry.
-Annalise, poznaj Rosie, Jess i Luke'a- powiedział Louis,
wskazując na każdego. Więc dwójka maluchów to bliźniaki, Rosie i Jess,
następnie jest starszy chłopak w moim wieku o imieniu Luke. Luke, jestem twoim
ojcem***. Hahaha, wreszcie poznałam kogoś o tym imieniu.
-Hej, pomogę ci, Rosie- powiedziałam, biorąc jej malutką rączkę w
moją. Kiedy wyszłam reszta oczywiście zaczęła gadać, jak to zawsze robią
dorośli. Gadają różne rzeczy za twoimi plecami. Oczyściłam łokieć Rosie i zakleiłam
ranę neonowo- różowym plastrem, który pasował do jej różowej bluzki ze
Snoopy'm.
-Powinnaś zostać lekarzem, kiedy dorośniesz- Rosie otarła swoje
łzy. Dobrze się dogadywałam z bliźniakami, ale nie z Lukiem. Pewnie jest
nieśmiałym dzieciakiem czy coś.
W końcu poznałam dzieci Zayn'a i Perrie- Tom i Ella są
siedmioletnimi bliźniakami, a Georgia ma 6 lat. Dzieci Liam'a i Danielle są
naprawdę miłe, dobrze mi się gadało z Logan'em, który ma 8 lat, a Lucy ma 10
miesięcy. Więc, podsumowując.
Luke (8 lat)
Rosie (7 lat, siostra bliźniaczka Jess)
Jess (7 lat, brat bliźniak Rosie)
Rodzice: Eleanor i Louis
Tom (7 lat, brat bliźniak Elli)
Ella (7 lat, siostra bliźniaczka Tom'a)
Georgia (6 lat)
Rodzice: Perrie i Zayn
Lucy (10 miesięcy)
Logan (8 lat)
Rodzice: Danielle i Liam
Potem weszła blond czuprynka, której nie widziałam od lat.
-WUJEEEEK NIAAAAALLLEEEERRR!!!!!
___________________________________________
*Home Deport- amerykańska sieć sklepów budowlanych.
**Denny, Nando's- restauracje.
***Annalise zacytowała fragment, o ile dobrze kojarzę (nie wiem,
bo nie oglądałam, przepraszam) "Gwiezdnych Wojen", mówiąc "Luke
I'm your father"
Przepraszam, że ta późno, ale nauka mnie przerosła….
I jak Wam się podoba? Annalise przedstawiła się z dobrej
strony! Jak myślicie, czy dalej będzie taka grzeczna? Jak myślicie, skąd zna
Niall’a, skoro z Harry’m nie miała wcześniej kontaktu? Piszcie w komentarzach!
Pozdrawiam~Lady Morfine <3
Super czekam na next :*
OdpowiedzUsuńTytuł rozdziału pasuje idealnie.
OdpowiedzUsuńAnnalise była taka dzielna podczas pogrzebu. Rzeczywiście mały żołnierzyk mamusi. :') To jak żegnali się z Alex'em było strasznie urocze. A po akcji na lotnisku widać, że dziewczynka ma charakterek.
Teraz u Harry'ego pewnie cały czas coś się będzie działo, szczególnie że reszta 1D ma tyle dzieciaków, co swoją drogą trochę mnie zadziwiło. No a to, że w opowiadaniu Liam jest z Danielle już całkowicie mnie zachwyciło. Tak bardzo ich razem uwielbiam. No dobra, szczerze ich shippuje xd
Sprawa z Niall'em mnie zastanawia. No bo niby jak Harry mógł nic nie wiedzieć o Annie, skoro mała zna Niall'a tak dobrze, że nazywa go wujkiem? Może Molly utrzymywała z Niall'em cały czas kontakt, tylko w takiej sytuacji, dlaczego on nic nie pisnął Harry'emu? No nic tu po moich przypuszczeniach. Kolejne rozdziały pokażą.
Dziękujemy za tłumaczenie. Do następnego xx
@megiaria