piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 10 "Na razie"

*Perspektywa Annalise*
Wpatrywałam się w mojego własnego ojca zszokowana, jak jeszcze nigdy. Proszę, powiedzcie mi, że to jakaś stara, głupia sztuczka! To się nie dzieje. Co ja zrobiłam? Jestem dobrym dzieckiem.
-Żartujesz, prawda, tatusiu?- zaczęłam się nerwowo śmiać, ale przestałam, gdy zauważyłam, że on wcale tego nie robi.
-Nie żartuję, Annalise. Wysyłam cię do szkoły z internatem na jakiś czas. Kiedy zaczniesz się normalnie zachowywać, wrócisz- poddał się i zostawia mnie samą. Westchnęłam.
-Wiedziałam, że on mnie nigdy nie Kochał- wyszeptałam do siebie i zaczęłam się bawić prezentem urodzinowym, który dostałam od rodziny wujka Niallera. Tęsknię teraz za mamą. Wolałabym, żeby tata umarł zamiast niej. Usłyszałam dzwonek telefonu, ale numer był nieznany.
-Halo?- powiedziałam cicho tak, by tata mnie nie usłyszał.
-Hej, Annalise, tata w domu?-och, to wujek Ashton.
-Śpi, ale mogę przekazać mu jakąś wiadomość- powiedziałam, sięgając po długopis i kartkę. Zachichotał.
-W porządku, dzieciaku. Po prostu powiedz mu, żeby do mnie oddzwonił. Dobra, Kocham Cię, Annalise- powiedział Ashton, brzmiąc, jak dziecko. Zachichotałam.
-Pa, wujku Ashton- rozłączyłam się i pomaszerowałam do pokoju, by posłuchać jakichś piosenek z YouTube.
Usłyszałam pukanie do drzwi i dam dam dam... to mój tata, który mnie nie kocha! Wywróciłam oczami i pogłośniłam "Try Hard", żeby załapał, że nie chce mi się z nim gadać. Tata ściszył muzykę.
-Posłuchaj, Annalise. Robię to dla twojego dobra i wiem, że wygląda to tak, jakbym Cię nie Kochał, ale to nie prawda- powiedział tata, sadzając mnie na swoich kolanach.
-Kiedy wyjeżdżam? Muszę zacząć się pakować- powiedziałam, schodząc z jego kolan. Cholerne łóżko, czemu musisz być takie wielkie? Pobiegłam do garderoby, by znaleźć moją niebieską walizkę. Usłyszałam, jak tata wchodzi i bierze głęboki wdech.
-Wyjeżdżasz dzisiaj, Annalise.
*Perspektywa Luke'a* (dziecka El i Lou)
Głupia Annalise, wpakowuje mnie w kłopoty. Dlaczego ona nie jest ciągnięta za ucho tak, jak ja?! Ona jest tylko uziemiona, co praktycznie oznacza siedzenie, jak więzień we własnym domu.
-Luke, powinieneś teraz iść i przeprosić Annalise. Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki wredny dla tej dziewczyny, ona jest taka miła- powiedziała mama, siadając obok mnie.
-Mamo, ja jej po prostu w ogóle nie lubię, jest czasem wkurzająca. Nie obchodzi mnie, że jej mama umarła, zasłużyła na to i...- mama przerwała mi, uderzając mnie w głowę. Teraz rodzice stosują na mnie przemoc.
-Luke Tomlinson, jak śmiesz tak mówić?! Annalise już wystarczająco przeszła, a ty to wszystko jeszcze pogarszasz. Ona jest i tak silna, jak na swój wiek. Co, jeśli ja bym zmarła, hmm?- zapytała rozczarowana mną mama.
Zastanawiałem się nad tym, co powiedziała i poczułem się tak głupio, przez to, że zachowywałem się tak w stosunku do Annalise. Westchnąłem. Mama miała rację. Annalise była bardzo silna i nieustraszona, nawet, jeśli jej mama zmarła.
-Przykro mi, mamo. Pójdę i przeproszę Annalise- powiedziałem, dostając od mamy buziaka w policzek. Wybiegłem z domu i zapukałem do drzwi domu wujka Harry'ego.
-Hej... Co ty tu robisz, Luke? Już mam kłopoty, a przez ciebie będzie jedynie jeszcze gorzej- powiedziała Annalise, zakładając dłonie na biodra. Jeśli wzrok mógłby zabijać, byłbym teraz martwy.
-Słuchaj, przepraszam za bycie dla ciebie wrednym, nie miałem tego zupełnie na myśli. Masz, przyniosłem ci ciasto dyniowe, takie jak lubisz, z kruszonką i bitą śmietaną- uśmiechnąłem się. Odwzajemniła uśmiech i przytuliła mnie mocno.
-Dzięki, ale przeprosiny teraz nie pomogą. Tata wysyła mnie na jakiś czas do szkoły z internatem. Pewnie zobaczymy się znów, kiedy będę nastolatką- powiedziała, kontynuując swoje jedzenie, jakby to nie była jakaś wielka sprawa. Patrzyłem na nią z szeroko otwartymi oczami. Teraz wiem, że to wszystko moja wina i nic nie zdoła zmienić zdania wujka Harry'ego.
-Tak mi przykro, Anna. Nie chciałem, by tak wyszło. Naprawdę przepraszam, Anna- powiedziałem biorąc trochę bitej śmietany.
-Zobaczymy się wkrótce, Luke, dzięki za ciasto!- Annalise ucałowała mój policzek i pobiegła do wnętrza samochodu, w którym była już walizka.
Dotknąłem policzka i uśmiechnąłem się. Mój uśmiech jednak szybko zgasł, kiedy uświadomiłem sobie, że już nigdy jej nie zobaczę.
Wstałem i pobiegłem do domu wujka Niallera, by powiedzieć im o wszystkim. Cały czas pukałem, aż Josh w końcu otworzył.
-Josh, wujek Harry odsyła Annalise na zawsze i ona już nie wróci, a to wszystko moja wina!- powiedziałem, wbiegając do środka i zaczynając panikować.
-Co?- zapytał Josh, wpatrując się we mnie zdekoncentrowany-
-Wujek Harry...- przerwałem, kiedy usłyszałem wujka Niallera, krzyczącego do telefonu. W końcu zaczął szeptać, kiedy nas zobaczył. Zgaduję, że on był bliżej z Annalise niż wujek Harry.
-Kiedy? Dlaczego? Kto jeszcze wie?- Josh zbombardował mnie pytaniami, na które naprawdę nienawidzę odpowiadać, ponieważ to wszystko moja wina i dobrze o tym wiem.
-Kilka minut temu i to wszystko moja wina i mam wrażenie, że wszyscy rodzice o tym wiedzą- powiedziałem, przejeżdżając dłońmi przez włosy. Eh, staję się teraz, jak mój tata, cholera. Josh jedynie wpatrywał się we mnie ze łzami w oczach, ale szybko je otarł. On jest taki sam, jak Annalise, też nie lubi płakać przed ludźmi.
-Wcale nie, Luke. To wina Harry'ego. On po prostu nie wie, jak ma się nią opiekować, ale teraz będzie tego żałował do końca życia.

KONIEC
______________________________________________
Koniec części pierwszej :)
Jeśli wyrazicie aprobatę, to zapytam autorki, o zgodę na tłumaczenie sequel'a.
Bardzo jesteście zawiedzeni? Co sądzicie o zachowaniu Luke'a? Współczujecie Annalise?
Ode mnie to wszystko na dzisiaj, wszelakie aktualizacje na pewno się tutaj pojawią, do napisania!
Jesteście najlepszymi czytelnikami, Kocham Was!
Pozdrawiam~Lady Morfine <3

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 9: " Nadchodzi, jak Donkey Kong!"

*Perspektywa Annalise*
Podałam tacie lód na jego posiniaczoną nogę, twarz, brzuch, no dobra, praktycznie wybiłam z niego wszystkie żyjące Sherlocki.
-Tak mi przykro, tatusiu. Nie wiedziałam, że to możesz być ty. Myślałam, że to jeden z tych twoich zwariowanych fanów- powiedziałam, nerwowo bawiąc się moimi małymi palcami. No bo kto by się nie denerwował? Właśnie pobiłam mojego własnego tatę!
-W porządku, Annalise, przynajmniej wiem, że będziesz się umiała na przyszłość obronić. A tak w ogóle, to jutro zaczynasz szkołę- powiedział tata, z powrotem wkładając wszystkie worki z lodem do lodówki. Wpatrywałam się w niego, jakby nagle zamienił się w jakiegoś przerażającego ducha.
-Nie, nie ma mowy, żebym tutaj zaczęła szkołę, tato. Ja tu nikogo nie znam, co jeśli nikt mnie nie polubi?- zapytałam, zaczynając się martwić, czego nigdy wcześniej nie robiłam.
-Wpasujesz się, robaczku, zobaczysz. Obiecuję, że wszystko będzie w porządku. A teraz marsz do łóżka, bo jutro czeka cię długi dzień- powiedział, niosąc mnie już do łóżka. Westchnęłam i zapadłam w sen.
******
Doszło do tego, że szkoła była, ummm.... nie tak fajna, jak oczekiwałam, że będzie. Musimy nosić mundurki, a najgorsze z tego wszystkiego jest to, że zmusili mnie do noszenia spódnicy! Wiem, dobra, OHYDA!
-Annalise! Jesteś w tej samej klasie, co my!- powiedziała Penny, ściskając mnie mocno. Patrzyłam na nią zdezorientowana- Ja, Luke, Logan, czyż to nie jest niesamowite?!
-Pewnie...- powiedziałam, zajmując miejsce obok niej. Rozejrzałam się po klasie i z westchnieniem stwierdziłam, że trzecia klasa wcale nie będzie taka zabawna.
-Dzień dobry, klaso. Jestem pani Monroe, witajcie pierwszego dnia trzeciej klasy!- jest taka wesoła, jak na nauczycielkę. Powinnam to zmienić? Nieee, tylko żartuję, to byłoby po prostu wredne.
Głównie wyjaśniła tylko, co będziemy robić w trzeciej klasie i powtórzyła stare zasady, które ja już znam. Uniosłam dłoń.
-Tak, Annalise?
-Jestem głodna, a teraz jest czas na przekąskę- powiedziałam znudzonym tonem. Przytaknęła i przeprosiła nas na chwilę. Chwyciłam i wyciągnęłam moją przekąskę, która była po prostu czerwonym jabłkiem. Kocham jabłka i ogórki!
-Mogę trochę?- zapytał Luke, wyrywając mi jabłko z rąk.Cholera, nie, on właśnie tego nie zrobił! Wyrwałam mu je, on zrobił to ponownie i wziął dużego gryza.
-Luke! Za co to było?!- powiedziałam, próbując je odzyskać. Popchnął mnie mocno na ziemię. Co do? Ten chłopak był dla mnie miły kilka dni temu, a teraz zachowuje się, jak totalny palant.
Pociągnęłam go na podłogę, przyszpilając jego ręce nad głową, czym wydawał się być zaskoczony. Nigdy nie zadzieraj ze mną i moim jedzeniem!
-ANNALISE, PUŚĆ GO NATYCHMIAST I MARSZ DO GABINETU DYREKTORA!- krzyknęła pani Monroe, a jej twarz przybrała kolor pomidora.
Rozproszyłam się, a Luke polizał moje ramię, wydostając się i popychając mnie na podłogę, wystawiając do mnie język.
-Ha, widzisz! Chłopcy są silniejsi niż dziewczyny!- powiedział Luke, wciąż przyciskając mnie do podłogi.
Dzieciaki zebrały się dookoła nas, dopingując, kto zamierza skopać komu tyłek.
-Dalej, Annalise!
-Stary, Luke dał się pobić dziewczynie!
-Dyrektor idzie!- to była chyba Penny, która zawsze się martwi.
-Nadchodzi, jak Donkey Kong!*
Kopnęłam go w brzuch i już miałam uciec, kiedy zderzyłam się twarzą w twarz z tą czerwoną dyrektora. Zgaduję, że Luke go nie zauważył, bo uderzył mnie mocno w głowę, co oddałam mu z równą siłą.
-Koniec!- krzyknął dyrektor, a jacyś nauczyciele rozdzielili nas, prowadząc do gabinetu dyrektora, gdzie czekaliśmy jakieś 20 minut na wykład od rodziców.
Tata opuścił gabinet, wyglądając na nieźle zawiedzionego, nawet na mnie nie popatrzył. Westchnęłam. Jaki świetny dzień przeżyłam w nowej szkole.
-Przepraszam, tatusiu. On po prostu wziął moje jabłko bez ostrzeżenia, a ja starałam się je odzyskać...
-Nie chcę teraz o tym słyszeć, okej Annalise? Jesteś uziemiona, zero deskorolki, gier komputerowych i lodów przez tydzień- powiedział tata, wsadzając mnie do samochodu, by jechać do domu.
Przytaknęłam tylko, widząc jak Luke dostaje reprymendę od wujka Louis'ego. Uśmiechnęłam się, bo zaciągnął go za ucho do samochodu. Zaśmiałam się do siebie.
Dotarliśmy do domu, ale Harry wciąż się do mnie nie odzywał. Po prostu mnie ignorował. Mama nigdy by mi tego nie zrobiła. Wysłuchałaby prawdy z moich ust.
Zadzwoniłam do cioci Danielle, czy chce przyjść, bo zaczynałam się już nieźle nudzić. W końcu jestem uziemiona, a z tego, co pamiętam, to nikt nie mówił nic o wychodzeniu.

6 MIESIĘCY PÓŹNIEJ
W większości nie radzę sobie najlepiej w szkole. Żyłam według codziennej, ustalonej rutyny.
Jedzenie. Pójście do szkoły. Więcej jedzenia. Dostawanie reprymendy od taty. Bójka z Lukiem. Wizyta u dyrektora. Uziemienie, co stawało się już nudne. Kolejny wykład od taty.
-Hej, Anna! Możesz wyjść na zewnątrz?- Logan i bliźniaki Tom i Ella krzyczeli ze schodów przed domem.
-Nie mogę, przepraszam. Znów jestem uziemiona, ale wy możecie wejść. Tata śpi- wykrzyczałam szeptem, wskazując im, żeby weszli do środka.
-A tak w ogóle, to znowu jest ta taka rodzinna rzecz, coś jak święto dziękczynienia- wyjaśnił Logan, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
Im bliżej poznajesz Logana, zauważasz, że to mały Liam z pięknymi, brązowymi oczami, za które mógłbyś umrzeć. Tom i Ella są tak perfekcyjni, jak ich rodzice, czyli cała Zerrie.
Zauważyłam również, że oni nie starzeją się z dnia na dzień. Wciąż wyglądają w ten sam, dziwny, nastoletni sposób.
-Więc, jak szkoła, dzieciaku?- zapytał Niall, wchodząc z reklamówkami ze sklepu, które zaczął kłaść na blacie, by móc mnie uściskać, udając, że gryzie moją szyję, co wywołało u mnie łaskotki.
-Wujku Nialler, przestań mnie łaskotać!- powiedziałam ze śmiechem, starając się odzyskać mojego przyjaciela- oddech z powrotem. Przestał i posadził mnie na blacie.
-Cóż, szkoła jest fajna, zostałam dzisiaj zawieszona i to jest problem, ale postanowili mi dać ostatnią szansę i mogę wrócić za dwa tygodnie, kiedy jest zakończenie- powiedziałam, ruszając nogami w przód i w tył i potrząsając głową, co przyprawiało mnie o zawroty. Westchnął.
-Annalise, musisz z tym przestać. I nawet nie waż się wszczynać dzisiaj bójki z Lukiem- wywróciłam oczami i obróciłam się, by nie być z nim twarzą w twarz- Wiesz, że twoja mama nie byłaby z tego zadowolona, Annalise.
Skrzywiłam się, kiedy wspomniał o mamie, a łzy uformowały się w moich oczach, ale szybko nimi zamrugałam. Odwróciłam się, by posłać mu znudzone spojrzenie.
-Słuchaj, Niall, wiem, że zawaliłam, ale Luke szarga moje ostatnie nerwy, a ja mam ochotę wyrywać sobie włosy z głowy, ale Harry nigdy nie usłyszy prawdy z moich ust- spuściłam głowę w dół ze wstydu przez moje zagrania.
Wujek Nialler miał rację, mama nie była zadowolona moimi złymi decyzjami, jakie teraz podejmuję.
-Hej, a co powiesz na to, żebyśmy zapomnieli o tej rozmowie i zjedli trochę lodów?- zapytał Nialler, podając mi miskę z lodami. Przyszedł Josh i wziął moją miskę lodów, biorąc z niej gryza.
-Kiedy jesteś gotowa i dostajesz nananana!
-Joshy, to nie w porządku!- powiedziałam, biegnąc, by odzyskać, co moje, ale wpadłam na wujka Liama, który niósł malutką Jessy, która w zeszłym tygodniu skończyła roczek.
-Hej, Annalise. Jak się ma mój mały rozbójnik?- zapytał, dając mi szybkiego buziaka w policzek.
-Dobrze!- odpowiedziałam, wpadając znów na kogoś. Ugh, ludzie- O, hej tato! Co tutaj... albo po prostu mnie zignoruj i odejdź, nie ważne, w końcu już się przyzwyczaiłam!- krzyknęłam za nim, zapominając o wszystkim i o Joshu, który wziął moje lody.
Podeszłam do kuchni, by usłyszeć szepty, które bardziej brzmiały jak ostra kłótnia. Zerknęłam do środka, by zobaczyć, że tata przeczesuje nerwowo włosy, a Niall czyta ze złością jakąś gazetę.
-Harry, nie rób tego tak, po prostu daj dziecku szansę!- wujek Nialler wykrzyczał szeptem do taty, który wyglądał strasznie staro i zmęczenie.
-Niall, to dla jej dobra i...
-Hej tatuśku, co tam?- zapytałam, dając mu buziaka w policzek i posyłając mu promienny uśmiech, który odwzajemnił.
-Hej, loczku, idziesz do innej szkoły od następnego tygodnia- powiedział tata, podając mi miskę z lodami.
-Fajnie, tak myślę, dopóki Luka tam nie będzie- powiedziałam, biorąc do ust czekoladowego loda i rozkoszując się każdą chwilą.
*******
Skończyło się na tym, że całą rodziną jedliśmy obiad...
Okropność, dajcie mi, proszę wyjaśnić.
*wcześniej tego dnia*
-Czy ktoś mógłby podać mi sos?- poprosiłam, ale zamiast tego, sos wylądował w moich włosach, a ja wiem, kto to zrobił.
Luke. Posyłał mi te swoje złowieszcze uśmieszki, których nikt w ogóle nie dostrzegał. Wykorzystałam tą szansę i wylałam moją wodę na jego twarz.
-Hej, Luke, masz coś na swojej twarzy, o tutaj- powiedziałam, rzucając sosem w jego twarz.
Luke już miał rzucić we mnie zmiksowanymi ziemniakami, ale wujek Louis złapał go za ucho i wyprowadził do kuchni,a Harry złapał moje ramie, ciągnąc mnie do salonu. Westchnął.
-Annalise, idź do swojego pokoju i weź prysznic, dobrze?- powiedział, dając mi buziaka w policzek i wyszedł.
*powrót do teraźniejszości*
Nie wiem, czy powinnam się martwić, czy nie, bo Harry kazał wszystkim wyjść w miarę wcześnie.
Tata wszedł do mojego pokoju i usiadł na łóżku, siedział długo w ciszy, a ja wpatrywałam się w moje niebieskie paznokcie u stóp.
Zastanawiałam się, jak to jest być kanapką z masłem orzechowym. Zabawnie by było, zostać zjedzonym, ponieważ widzę, jak tatę coś gryzie, za każdym razem, kiedy mnie widzi.
-Tatusiu przepraszam. Nie chciałam zrobić żadnej z tych rzeczy, to Luke po prostu zaczął, jak zawsze, żeby wpakować mnie w kłopoty, co jest głupie, ponieważ on też przez to ma kłopoty i to większe niż ja...- tata przerwał mi, unosząc ręce do góry. Westchnął.
-Annalise, robię to dla twojego dobra, okej? I muszę cię odesłać.
Co?
__________________________________________

*Donkey Kong- postać z gry komputerowej
Co myślicie o zachowaniu Harry'ego względem Annalise? Bo o odesłaniu już nie wspomnę...
Czy powinien od razu podejmować tak radykalne czyny?
Został jeszcze ostatni rozdział, który chyba pojawi się w przyszłym tygodniu.
W ogóle przepraszam, że robię takie długie przerwy, ale jak w zeszły czwartek wyszła z domu, tak wróciłam w sobotę wieczorem (nie pytajcie), a wtedy rodzice postanowili mnie wysłać do rodziny i tak oto jestem od niedzieli we Wrocławiu! Nie mam pojęcia kiedy wracam, ale mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu...
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale nie macie pojęcia, jak dawno nie korzystałam ze stacjonarki!
Dziękuję za wszystko i Pozdrawiam~Lady Morfine <3

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 8: " Obiecujesz?"

-Gdzie jest reszta... ciocia Lily! Tak bardzo za tobą tęskniłam! Tęskniłam za twoim jedzeniem!- Annalise wyszła z łóżka i już chciała do niej podbiec, ale zawróciła- Jest zimno.
-Dzięki Bogu, że wszystko z tobą w porządku!- powiedziała Lily, tuląc ją mocno. Zastanawiałem się, czy zmieniła zdanie odnośnie zabrania ode mnie Annalise.

*Perspektywa Annalise*
Byłam taka szczęśliwa, że w końcu widzę ciocię Lily. Cóż, głównie to tęskniłam za jej jedzeniem, ale wciąż tęskniłam też za jej śmierdzącym tyłkiem! Zastanawiałam się, czy ona tutaj zostanie, żebyśmy znów mogli być rodziną, albo przynajmniej jakąś jej częścią. 
-Wujek Nialler!- krzyknęłam, przyciągając go do niedźwiedziego uścisku, tuląc go naprawdę mocno. Później zrobiłam tak samo z resztą chłopców.
-Ciociu Hannah, myślisz, że mogłabym u was dzisiaj nocować, proszę, proszę, proszę!- mówiłam błagalnie, zaciskając wokół siebie ciepły koc. Zaśmiała się.
-Oczywiście, skarbie. Ale może odłóżmy to na jutro. Najpierw musimy odwieźć cię do domu- ciocia Hannah dała mi soczystego buziaka w policzek, owijając mnie mocniej. 
Wszyscy już się rozeszli, a ja czułam, jak zapadam w sen, dopóki nie usłyszałam szeptu. Rozmyślałam, o czym oni mówili. Prawdopodobnie planowali niespodziankowe jedzenie dla mnie. 
-Chodź, skarbie, musimy już wracać do domu Harry'ego. Obiecuję, że zrobię moje słynne ciasto dyniowe- powiedziała ciocia Lily. Wstałam naprawdę szybko i założyłam buty.
Następnie poczułam, jak ktoś przyciąga mnie do uścisku, co wywołało u mnie chichot. Poczułam naprawdę ciepły koc, okrywający mnie, co sprawiło, że wtuliłam się w niego mocniej. Nie mam pojęcia, dlaczego jest mi tak zimno? Pozwoliłam głośnemu ziewnięciu opuścić moje usta.
-Ciociu, gdzie jest tatuś?- zapytałam, mocno trzymając jej dłoń. Co jeśli mnie zostawił? Co, jeśli pomyślał, że jestem tylko pomyłką, która wkroczyła w jego życie? Co zrobiłaby Katniss?*
Nie jestem pewna, czy strzelanie z łuku by pomogło...
-Pojechał do domu, by szybko przyszykować ci kąpiel. Musisz się wykąpać, by nie było ci zimno- wytłumaczyła.
Dlaczego muszę wziąć prysznic? Czyżbym śmierdziała?

*Perspektywa Harry'ego*
-Nie, tatusiu, proszę, jest za gorąca, proszę tatusiu!- krzyczała Annalise pomiędzy szlochaniem. Czułem się teraz przez nią tak źle. Włożyła zaledwie jedną stopę i już płacze.
-Annalise, musisz wejść, albo nie dostaniesz nagrody, nie chcesz ciasta z dyni?- zapytałem, ocierając łzy z jej pulchnych policzków, po których teraz spływały łzy. 
-Obiecujesz, że mnie nie zostawisz?- zapytała, unosząc w górę swój malutki paluszek, owinąłem mój mały palec wokół jej, przypominając sobie, jak ja i Molly zwykliśmy to robić.
Ucałowałem jej policzek, chwytając jej dłoń, na co zrobiła tak samo.
-Obiecuję.
Wzięła głęboki oddech i po zatkaniu nosa, zanurzyła głowę pod wodą. Wyglądała jak nadęta rybka, kiedy wynurzyła się, łapiąc powietrze, piszcząc, jaka to woda jest gorąca.
-Dobra, dobra, dalej idziemy!- powiedziała Lily, wchodząc do środka z ręcznikiem do owinięcia Annalise. 
-Wszyscy tutaj są- Lily wywróciła oczami- Starają się mnie przekonać, bym zmieniła zdanie odnośnie zabrania od ciebie Annalise- powiedziała, wychodząc z łazienki, zostawiając mnie w niej samego.
Wszedłem leniwie do kuchni, zauważając wszystkich chłopców argumentujących to samo.
-Um, więc...
-Harry, nie możemy pozwolić Lily, by zabrała od ciebie Annalise! Biedna dziewczyna dopiero co cię poznała!- powiedziała płacząca Danielle, przyciągając mnie do uścisku.
-Um, tak, wiem. Po prostu już skończcie, nie ma mowy, by Lily zmieniła swoją decyzję- wyjaśniłem, wyplątując się z uścisku Danielle, szykując wszystkim drinki i podając najmocniejszy Niall'owi, odkąd mnie nienawidzi.
-Ale nawet jeszcze nie spróbowaliśmy, Haroldzie!- powiedział Louis. O cholera, teraz wiem, że to tak na poważnie. On nigdy nie nazywał mnie moim prawdziwym imieniem. Westchnąłem i po prostu wszystkich zignorowałem.
-Powinniście nauczyć się szeptu, a najlepiej być cicho. Annalise potrzebuje odpoczynku przed jutrzejszym dniem- powiedziała Lily, wchodząc do kuchni, a wszyscy pozostali cicho, dopóki nie odezwał się najdelikatniejszy, zachrypnięty od płaczu głosik.
-Zabierasz mnie od niego, ciociu Lily?- zapytała Annalise, powstrzymując łzy i ściskając w dłoni zabawkowego T-Rex'a, którego jej kupiłem.
-Nie skarbie, tego nie powiedziałam... ANNALISE- krzyknęła Lily, biegnąc za Annalise. Westchnąłem i zauważyłem, że wszyscy wpatrują się we mnie, stojąc w wejściu. 
-Zgaduję, że powinniśmy iść. Przykro mi, Harry, próbowaliśmy- powiedziała Hannah, całując mnie przyjacielsko w policzek. W końcu wiedziałem, że wszyscy już wyszli.
Poszedłem do pokoju Annalise, dostrzegając ją w uścisku Lily. Stałem teraz zapłakany obok łóżka Annalise. 
-Proszę, Lily. Tylko jedna szansa. Ona jest teraz jedyną osobą, którą mam- błagałem.
-Harry, jeśli Molly by tutaj teraz była, powiedziałaby, że najlepiej dla Annalise będzie, jeśli wróci teraz do domu...- powiedziała- Ale jednocześnie skopałaby mi tyłek, za zabranie jej od jej niesamowitego tatusia.
Spojrzałem w górę na zaczerwienione i podpuchnięte oczy Lily z rocznymi worami pod nimi. Pewnie wyglądałem podobnie. Westchnąłem i zniżyłem się, by dostrzec, jak Annalise śpi, wtulona w swojego dinozaura.
-Proszę, Lily. To była tylko jedna pomyłka. Nawet, jeśli Annalise przypomniała mi, że zapomniałem o opiekunce... po prostu proszę. Ona jest teraz wszystkim, co mam, a ty nie będziesz miała dla niej czasu, przez swoje podróże...
-Okej, ostatnia szansa, Harold, a jeśli zawalisz... przysięgam, jeśli jeszcze tylko raz zawalisz, to ponownie wyprostuję te twoje loki- Lily wpatrywała się we mnie z tym swoim złowieszczym uśmieszkiem.
Czy to dziwne, że umawiałem się z żoną Niall'a kilka lat temu? Dlaczego ja w ogóle o tym  wspominam, jestem taki dziwny.

*Perspektywa Annalise*
Obudziłam się następnego ranka, czując ból w ciele, ale w końcu zmusiłam się do wstania. Zeszłam na dół, by zobaczyć całą rodzinę wujka Nialler'a w moim domu, jedzącą śniadanie.
Beze mnie! Jak niegrzecznie!
Podeszłam, wzięłam sobie pięć naleśników, jajka, bekon, tosta francuskiego i sok pomarańczowy. Usiadłam w końcu, zaczynając jeść jak kierownik.
-Zamierzasz to wszystko zjeść, loczku?- zapytał Joshy patrząc z szokiem wymalowanym na twarzy pomiędzy nasze talerze. Zerknęłam na jego talerz i również doznałam szoku.
-Jasne, to nie jest dużo- wyjaśniłam, wzruszając ramionami, wracając do jedzenia, dostrzegając, że nie ma tutaj Penny- Wujku Nialler, gdzie jest Penny?
-Jest na swoim treningu baletu z tymi róż...- przerwałam wujkowi poprzez zatkanie jego ust moją dłonią.
-Nie wymawiaj przy mnie, proszę słowa "różowy", bo dostaję takiego świra, jak wy, kiedy słyszycie o The Wanted, cóż tak bardzo tego nienawidzę- skończyłam, a Joshy zaczął się śmiać bardzo głośno.
Przepraszam, ale oni mnie czasem przerażają. Zwłaszcza ten chłopak podobny do Zayna, który wygląda bardziej, jak robot. Wzruszyłam ramionami i odłożyłam mój talerz. 
-Gdzie ciocia Lily? Wyjechała już? Nudzi mi się... możemy gdzieś pójść? Czuję się, jak w więzieniu.... ale z lepszym jedzeniem- powiedziałam idąc do korytarza i zaczynając tam robić aniołki, jak na śniegu. 
-Loczku, gdzie jesteś... Biedne dziecko... jeśli zamierzałaś zwariować w tym domu, trzeba było mi powiedzieć. Idź po swoją deskorolkę! 
W chwili, gdy Josh skończył mówić, pobiegłam do piwnicy, zabierając stamtąd moje dzieciątko. 
Razem z Josh'em, znakomicie się bawiliśmy w skate-parku. Od czasu do czasu pokazywałam mu nowe sztuczki. Muszę przyznać, że jestem o niebo lepsza niż jego śmierdzący tyłek.
-Dalej, loczku, musimy już iść!- powiedział, łapiąc moją dłoń. Wciąż miałam na sobie mój czarny kask, który poszerzał mi twarz, więc go zdjęłam. 
Zbiegłam do piwnicy, by zostawić tam mój sprzęt, a następnie udałam się do salonu, ale nikogo tam nie zauważyłam. Więc wujek Nialler i Joshy postanowili mnie tutaj zostawić, jak jakiegoś samotnika, cóż to miło... nie.
-Halllo, czy ktokolwiek jest w dooooomuuu?- nie rozpoznawałam tego głosu. Nigdy wcześniej w moim życiu nie słyszałam tego głosu. Czy powinnam zacząć się martwić?
Zgarnęłam kij i zaczęłam się skradać do korytarza, jak super- ninja, którym jestem. Tak, wiem, dziękuję, pracuję dla FBI w chińskim świecie ninja. Czy to w ogóle istnieje? Cóż, teraz tak, frajerze!
-Wychodź, wychodź, skądkolwiek, gdzie się ukrywasz!- głos się zbliżał i tak właściwie to rozbrzmiewał zbyt blisko mnie. Stąpałam po cichu, patrząc w głąb korytarza, ale nikogo nie widziałam.
Westchnęłam. Prawdopodobnie oszalałam. Nagle poczułam, jak czyjaś dłoń zasłania mi usta, przez co spanikowałam. 
Okładałam osobnika raz za razem, dopóki nie rozpoznałam, kto to był. Zakryłam zszokowana usta, wyrzucając mój kij na podłogę.
_____________________________________

*Chodzi o Katniss z Igrzysk Śmierci, którą widocznie Annalise lubiła.

Jak myślicie, kto mógł dopaść Annalise? Czy Harry po całym zajściu ze zgubieniem Anny zacznie bardziej na nią uważać? Czekam na Wasze opinie!
Przepraszam, że tak długo, no ale wiecie, melanże, wakacje i te sprawy, więc trzeba było zacząć już od środy :D

Pozdrawiam~Lady Morfine <3

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 7: "Mój głupek odjechał"

*Perspektywa Annalise*
Płakaliśmy z Alexem całą drogę na lotnisko, bo to jego ostatni dzień tutaj. Nie chcę, by zostawiał mnie tutaj samą z Harry'm. Nie ma w nim nic złego, po prostu mam to dziwne przeczucie i nie potrafię mu zaufać.
-Paaa Alex. Będę tęsknić za twoim ddenneruuującym, wieeelkiim tyłkkiem- wymamrotałam między szlochem, przyciągając go do ciasnego uścisku.
-Nnnie maaam wiiielkkkiego tttyłkaa, ilee razzzy mammm ci tooo powwwtarzać?- powiedział Alex.
-Masz, żebyś mógł o mnie zawsze pamiętać- podałam mu mój naszyjnik z rekinem, który kupiliśmy razem na targu w Kalifornii. Założyłam mu go na szyję, a on podarował mi bransoletkę na kostkę. Poprosiłam go, by mi ją zawiązał, bo jestem zbyt leniwa, a on wcale nie był tym zaskoczony.
-Przysięgnij, że mnie nie zapomnisz- powiedziałam, tuląc go po raz kolejny. Cmoknął mnie w policzek, a ja zrobiłam to samo.
-Obiecuję- powiedział, ściskając moją dłoń i odchodząc w stronę swojego samolotu.
Obróciłam się, by zobaczyć, że Harry filmuje całe to zdarzenie. Wpatrywałam się w niego zszokowana.
-Co ty robisz Harry?!- spytałam, chwytając jego telefon.
Westchnęłam głośno. Opublikował to na vine! Jak on mógł? Wyobrażacie to sobie? Ludzie, on ledwo to wrzucił, a już jest ponad tysiąc lajków! Zrobiłam face-palm i oddałam mu telefon.
-Hej, nie smuć się dzieciaku. Co ty na to, żebyśmy pojechali do domu wujka Niallera i cioci Hannah?- zapytał, patrząc na mnie z troską. Przytaknęłam tylko głową i patrzyłam za okno.
Idealną piosenką na teraz jest "Drunk" Ed'a Sheeran, ale ja nie mogę pić, więc nieważne. Jestem wierną sheeranator! W końcu dotarliśmy do domu wujka Niallera.
-Wujek Nialler- krzyknęłam, skacząc do jego uścisku. Poczułam, jak zaczynam zasypiać. Jest taki puszysty, jak... wata cukrowa. Mmmm, to brzmi pysznie.
-Czy ona właśnie zasnęła?- usłyszałam, jak Harry pyta szeptem. Niall zachichotał. 
-Przypuszczam, że tak. Widziałem filmik na vine- powiedział Wujek Nialler. Wtuliłam się mocniej w jego szyję.
-Wujku Nialler, tęsknię za mamusią- wyszeptałam do niego cicho. 
-Wiem, ja też- powiedział smutno.
-Tu jest mój robaczek!- usłyszałam głos Josh'a. Wyplątałam się z ramion wujka Niallera i pobiegłam do uścisku Josh'a. 
-On wyjechał, Joshy! Już nigdy nie zobaczę mojego głupka!- powiedziałam, płacząc ponownie. Josh zachichotał.
-Nie martw się, robaczku. On na pewno wróci. Co powiesz na to, żebyśmy poszli się przywitać z Penny i ciocią Hannah?- zapytał, dając mi mokrego całusa. Zrobiłam zniesmaczoną minę.
-Ewww, Joshy, to jest okropne! Teraz będę miała twoje pchły!- powiedziałam, kiedy brał mnie na barana na spotkanie Penny i cioci Hannah.
***
Musieliśmy opuścić dom wujka Niallera, bo Harry musiał się wyszykować na jakąś imprezę w barze z chłopakami i ich dziewczynami. 
Impreza już miała się zacząć, kiedy zdałam sobie sprawę, że Harry zapomniał o jednej rzeczy. Co za idiota, nie wynajął mi opiekunki.
-Harry, czy dzwoniłeś do jakiejś opiekunki?- zapytałam, przewracając strony gazety z kombinezonami. Zatrzymał się, patrząc na mnie, po czym jęknął.
-Kurwa, zapomniałem.... nie mów brzydkich słów, albo umrzesz na dziecięcego raka! Dalej, dzieciaku, zgaduję, że idziesz ze mną- powiedział, mierzwiąc ręką swoje loki. Zrobiłam tak samo i zmarszczyłam nos. Zachichotał.
-Jesteś zbyt urocza- powiedział, szturchając mój policzek.
-Dalej, staruszku! Impreza na nas czeka!- powiedziałam, podskakując na moim siedzeniu.
-Dobra, oto są zasady: nie pijesz nic, co jest ich, ani nie jesz ich przekąsek, więc kupię ci twój własny kubełek z jedzeniem. Obiecaj mi jedną rzecz, Annalise. Proszę, nie rozmawiaj z nieznajomymi, dobrze?- powiedział, w końcu parkując przed barem.
-Co jest nie tak z ich przekąskami? Są zatrute? Mają w sobie za dużo cukru?- zapytałam, trzymając jego rękę. 
-Taa, dużo cukru- wyjaśnił, podnosząc mnie na ręce i idąc w kierunku baru, z którego rozbrzmiewała bardzo głośna muzyka.
*dwie godziny później*
Zasypiam przy barze, a kiedy się przebudzam, nie zauważam w pobliżu Harry'ego. Wstałam i próbowałam go szukać. 
-HARRY!
*Perspektywa Harry'ego*
Szedłem w stronę samochodu, szczęśliwy, że tym razem nie zrobiłem nic głupiego, jak to zazwyczaj bywa.
Okej, prawdopodobnie jestem troszeczkę pijany i mam wrażenie, jakbym zapomniał o czymś naprawdę ważnym. Wzruszyłem tylko ramionami, to nie mogło być aż takie ważne.
Zaczęła grać moja piosenka, więc pogłośniłem muzykę.
"Isn't she lovely, isn't she wo....”
ANNALISE!
Cholera, zostawiłem ją w barze. Nawróciłem samochód w akompaniamencie trąbiących na mnie ciężarówek i skierowałem się z powrotem do baru. 
Wbiegłem do środka, ale nie zauważyłem Annalise w miejscu, w którym ją wcześniej zostawiłem. Teraz została tam jedynie jej kurtka i pudełko z przekąskami. Wziąłem to i rozejrzałem się wokół zatłoczonego baru. Później spotkałem Niall'a i Liama.
-Chłopaki, widzieliście może Annalise? Zostawiłem ją tutaj i wróciłem po nią, ale jej już tutaj nie ma- powiedziałem, przekrzykując muzykę. Liam zaczął się śmiać.
-To brzmi, jakbyś ją tutaj zostawił!- wywróciłem oczami.
-Mówię poważnie. Widzieliście ją, czy nie?- Niall i Liam popatrzyli na mnie zawiedzionym oczami, ale przyćmione one były bardziej troską o Annalise.
-Nie, nie widzieliśmy, stary.
-Chłopaki, musicie mi pomóc- oznajmiłem sfrustrowany. Zgodzili się i powiedzieli także dziewczynom, by nam pomogły. Przeszukiwaliśmy cały bar przez dobrą godzinę, ale nie mogliśmy jej nigdzie znaleźć.
-Harry, powinniśmy zadzwonić na policję, albo jechać do domu, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie poszła na nogach- powiedziała Dani, mocno ściskając moją dłoń. Przytaknąłem i wskoczyłem do samochodu, a reszta jechała za mną.
Hannah postanowiła pojechać ze mną, by pomóc mi się odprężyć, co w ogóle nie pomagało, ponieważ ona również bardzo się martwiła. 
Zaczęło naprawdę mocno padać. Zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, a ja uderzyłem głową o kierownicę.
-Jestem okropnym ojcem!- powiedziałem, uderzając głową tak, że klakson zaczął trąbić.
-Wcale nie, Harry... HARRY, TO ONA!-krzyknęła Hannah, wybiegając z samochodu. Czekaj, co?
Wyskoczyłem z samochodu i zacząłem biec dokładnie za nią. Zauważyłem małą dziewczynkę, śpiącą pod drzewem, starającą ochronić się przed deszczem. Cholera, to Annalise!
-Annalise, dalej skarbie, obudź się!- błagała Hannah, podnosząc jej blade ciałko- Harry, ona się nie budzi!- Nienienienienie, to się nie może dziać. 
-Nie, ona nie może umrzeć, ona… ona… ona nie może!- powiedziałem, podnosząc wątłe ciało Annalise w moje ramiona. Przytuliłem ją naprawdę mocno. Usłyszałem kroki za sobą. 
-Czy wszystko z nią w porządku?- zapytała Perrie, podchodząc do nas z parasolem i ochraniając mnie i Annalise przed deszczem. A ja po prostu wciąż ją do siebie tuliłem.
-Ona się nie budzi!- powiedziała Hannah, wtulając się w klatkę piersiową Nialla.
-Co?- wyszeptał Niall.
-Suńcie się i dajcie mi sprawdzić- powiedział Louis, przykładając dwa palce do szyi Annalise, El stała za nim, płacząc razem z Dani. Louis się uśmiechnął.
-Wciąż żyję, ale raczej musimy jechać do szpitala. 
Kiedy tylko to powiedział, wszyscy pobiegliśmy do naszych samochodów i pędziliśmy do szpitala.
***
Czekaliśmy dwie godziny na jakieś wiadomości dotyczące stanu Annalise. Nie wiemy, czy wszystko z nią w porządku, czy nie. 
Jestem prawie pewien, że paparazzi już o wszystkim wiedzą, a przez to wie już cały świat. Nie mogę już nawet pooglądać telewizji, odkąd mają kanał z wiadomościami, gdzie wszyscy gadają, jakim to złym ojcem jestem, co jest akurat prawdą. 
Kiedy wszyscy czekaliśmy, nie mogłem uwierzyć, kto wszedł przez drzwi.
Lily.
______________________________________
No pięknie się porobiło!
Jak myślicie, Annalise z tego wyjdzie? Coś Harry’emu nie wychodzi to wychowywanie dziecka…
Przepraszam za zwłokę, ale jak zwykle szkoła :c
Następny będzie na pewno szybciej, obiecuję!

KOCHAM WAS~Lady Morfine <3

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 6: "Mama, mama, mama"

*Perspektywa Annalise*
Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że wszystko jest porozrzucane, jakby przeszło tędy jakieś tornado.
Wpatrywałam się w to zszokowana. Louis wyglądał na nieźle zmęczonego, a wujek Nialler miał posiniaczony policzek, tak samo, jak Harry. 
-Co na jednorożce się tutaj stało?- powiedziałam, w końcu przyciągając ich uwagę. Powinnam pojawić się tutaj wcześniej, to może nic by się nie stało.
Chwyciłam wujka Niallera za dłoń i pociągnęłam na dół do kuchni, gdzie trzymaliśmy apteczkę. Kiedy zbliżysz się bardziej do jego twarzy to można dostrzec na nim zadrapania i siniaki.
Zaczęłam smarować maścią okropnie wyglądający policzek. Powinno szybko zejść. Uniósł mnie do swojego uścisku i ucałował mój policzek.
-Dziękuję, doktor Styles- powiedział z uśmiechem- Powinienem już iść i zabrać ze sobą dzieciaki. Ich mama pewnie się o nich martwi.
Oczywiście musiałam się pożegnać z Josh'em i Penny, ale Louis nie zszedł na dół.
Wróciłam do salonu i zauważyłam śpiącego na kanapie Alexa i Luke'a. Między nimi było trochę wolnego miejsca.
Położyłam się między nimi, całując ich policzki, zanim odpłynęłam w cudowny sen.
Obudziłam się następnego ranka, słysząc rozmowy, ale zdecydowałam się nie otwierać oczu.
-Czy ona nie żyje?
-Co? Nie! Ona oddycha Luke!
Poczułam, jak coś szturcha mnie bez przerwy w policzek, strasznie mnie irytując.
-Nie powinieneś tego robić, Luke. Ona nie jest rannym ptaszkiem- powiedział ostrzegając go Alex, a on w końcu przestał. Na mojej twarzy uformował się uśmiech, bo Alex znał mnie tak dobrze.
-Ohh, wygląda ta słodko, kiedy śpi- powiedział Luke. Nie, on nie mógł nazwać mnie słodką, jestem seksowna, wszyscy to wiedzą! Wstałam i uderzyłam jego głowę.
-Jestem seksowna, nie słodka!- powiedziałam wystawiając do niego język, kiedy pocierał swoją głowę.
-Chodź Luke, musimy wracać do domu, inaczej mama mnie zabije- oznajmił wujek Louis, chwytając klucze.
-Pa Anna! Alex miło było cię poznać!- krzyknął Luke, biegnąc za swoim tatą i zostawiając nas z Alexem samych.
-Powinnaś sprawdzić, co z twoim tatą, a ja zrobię śniadanie- powiedział, pchając mnie w stronę schodów.
-Gotujesz?- zapytałam. Jest tylko dzieckiem tak, jak ja, a ja nie gotuję, bo postawiłabym dom w płomieniach.
-Tak, ćwiczyłem. A teraz dalej, króliczku- powiedział, wychodząc. Zaśmiałam się i podeszłam do drzwi od pokoju Harry'ego.
Mogę to zrobić. To super proste. Wzięłam głęboki wdech i chwyciłam moją małą dłonią za klamkę, bardzo powoli otwierając drzwi. To jest takie intensywne! I nie wiem, jak wy, ale Harry wyglądał, jak kupa.
-Umm, Harry, wszystko w porządku...?- spytałam, podchodząc do niego niezręcznie i klepiąc w jego głowę pełną loków. Ku mojemu zaskoczeniu, przyciągnął mnie do ciasnego uścisku, powtarzając w kółko przeprosiny.
-Dlaczego mnie przepraszasz?- powiedziałam, patrząc na niego, jak na szaleńca.
-Ponieważ ona cię uderzyła, a ty myślałaś, że ci nie uwierzę, ale wierzę, odkąd zarząd kazał mi się z nią spotykać- wyjaśnił ze łzami w oczach.
Teraz nienawidzę zarządu bardziej niż lekarzy...
-Już dobrze, Harry. Chodź, Alex robi nam śniadanie!- powiedziałam, starając się zmienić tą mega niezręczną sytuację w szczęśliwą.
Zeszliśmy na dół i ku zaskoczeniu Alex w ogóle nie żartował odnośnie gotowania. Mógłby być najlepszym dziecięcym kucharzem na ziemi, to by było niesamowite!
Wszyscy skończyliśmy jeść, a Harry zapoznawał się lepiej z Alexem. Westchnęłam, rozmyślając nad tym, jakby to było, gdyby mama tutaj teraz była.
Odbierałaby mnie codziennie z uśmiechem ze szkoły, zabierając do plazy i kupując mi buty za kostkę i deskorolki.
-Hej, Alex, a tak w ogóle to kiedy wyjeżdżasz?- zapytałam, naprawdę szybko zmywając po sobie naczynia.
-Uh, jakoś chyba za dwa dni- powiedział, robiąc smutną minkę i powracając do jedzenia. 
-Harry, czy mógłbyś nas wziąć do skateparku?- zapytałam, posyłając mu moją najlepszą minę szczeniaczka. No dalej, przecież nie da się odmówić takiej seksownej twarzyczce!
Świetnie, teraz brzmię, jak Harry.
-Jasne, idźcie się przygotować- powiedział z uśmiechem. Wstaliśmy z Alexem podekscytowani, biegnąc po nasze deski. Oczywiście zamierzam przetestować moją nową deskorolkę. Uff, Tony Perry jest taki gorący.
-Hej, Anna, mogę pożyczyć twoją deskorolkę Homera?- zapytał, pokazując na deskorolkę w pączki, praktycznie się do niej śliniąc. Była śmieszna, dlatego mama mi ją kupiła.
MAMA.MAMA.MAMA.MAMA.
Tęsknię teraz za wypowiadaniem tego słowa. MAMA! Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek będę miała inną mamę, która nie będzie podłym klaunem, ale miłą, towarzyską osobą, która będzie mnie kochać bez względu na wszystko.
-ANNALISE, ANNALISE!- powróciłam do rzeczywistości za sprawą potrząsającego mną Harry'ego. Zauważyłam stojącego za nim Alexa, który patrzył na mnie ze zmartwieniem. Jestem całkiem zmieszana tym, co się stało.
-Co się stało?- powiedziałam zdezorientowana. Alex posłał Harry'emu zmartwione spojrzenie, jakby coś ukrywał. 
-Nic się nie stało, Anna. A co ty na to, żebyśmy zamówili pizzę i zrobili sobie noc z filmami, bo jak sprawdzałem, skatepark jest już zamknięty- powiedział, odchodząc i zostawiając mnie samą z Alexem.
Co się stało?
*Perspektywa Harry'ego*
Zszedłem po schodach, cóż, zbiegłem po nich, by zadzwonić do Lily.
-Halo?- usłyszałem znajomy akcent. 
-Um, Lily, czy Annalise miała kiedykolwiek- Lily przerwała mi, nie pozwalając mi nawet dokończyć.
-Tak, Harry. Czasami odpływa i naprawdę ciężko jest ją przywrócić do rzeczywistości. Cóż, od dawna się tak nie działo- powiedziała Lily, brzmiąc na zatroskaną.
-Co masz na myśli mówiąc dawno?- zapytałem, patrząc w stronę schodów, gdzie Annalise ciągnęła Alexa do pokoju gier. Zachichotałem z jej słodkiego zachowania.
-Cóż, czasem, kiedy jest smutna, albo zestresowana po prostu odpływa- wyjaśniła. Usłyszałem czyjś głos w tle- Harry, muszę iść, mój szef jest prawdziwym wrzodem na tyłku- pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy.
Jest smutna, albo zestresowana? Wygląda idealnie, jak na moje oko. Ale ludzie zawsze mówią, że najszczęśliwsi ludzie przechodzą przez najwięcej. 
Wziąłem głęboki oddech raz po raz uderzając głową w lodówkę. Zanim nie poczułem, jak ktoś mnie powstrzymuje.
-Harreh, przestań tak robić, to może zabić twoje szare komórki i sprawić, że będziesz jeszcze głupszy niż aktualnie jesteś- powiedziała Annalise, otwierając lodówkę i wyciągając z niej miseczkę lodów. 
-Czy ty właśnie nazwałaś mnie głupim?- zapytałem. Wzruszyła ramionami i wyszła, oblizując łyżkę pełną lodów. Zgaduję, że mamy kolejnego Louiego w domu.
Poszedłem do pokoju, zauważając, że Annalise i Alex oglądają "Gdzie jest Nemo?". Byli w momencie, kiedy Bruce uśmiechał się, ukazując swoje uzębienie.
-Anna, jesteś poważna, przecież to nie jest nawet straszne!- powiedział Alex, wywracając oczami, ale obdarował ją mokrym pocałunkiem w policzek.
-Ew, Al to obrzydliwe!- odpowiedziała, ale uczyniła to samo, co on.
Wywróciłem oczami, kierując się do mojego pokoju na drzemkę. Jestem wykończony.

______________________________
Przepraszam bardzo za taką długą przerwę! Niestety szkoła nie popuszcza, a ktoś tutaj ma zagrożenie z matematyki, ups…
Co sądzicie o przeprosinach Harry’ego?  Jest dobrym tatą, czy może jednak nie do końca sobie radzi?
Jesteśmy już po połowie historii (:
Nie mogę obiecać, kiedy pojawi się następny, bo w środę przylatuje moja przyjaciółka i chcę z nią spędzić troszkę czasu, odkąd widzimy się tylko raz w roku, zwłaszcza teraz, kiedy mamy dla siebie tylko 3 dni :(
Do następnego!

Pozdrawiam~Lady Morfine <3

niedziela, 25 maja 2014

Rodział 5: "Straszny klaun"

*Perspektywa Annalise*
Obudziłam się następnego ranka i zauważyłam, że tatuś nie leży obok mnie. Pewnie gotuje, albo robi coś dziwnego. No dalej, w końcu mowa tu o moim tacie!
-Anna, zejdź na dół!- krzyknął tata z dolnego korytarza. Wyskoczyłam z jego łóżka i z wielkim uśmiechem zbiegłam po schodach. Niestety mój uśmiech szybko wyparował. O nie. Jakaś blondynka stała stanowczo za blisko mojego taty i już mieli się pocałować, kiedy on w końcu mnie dostrzegł.
-Oh, hej Annalise, poznaj Gabby, ona jest moją… dziewczyną- powiedział ze strachem w oczach, patrząc na mnie ostrożnie.
Nie, w ogóle jej nie lubię. Przypomina te straszne klauny z filmu „Zabójcze klauny”. Ma brudno blond włosy i przypomina mi jakąś prostytutkę.
Przywdziałam najlepszy fałszywy uśmiech i wyciągnęłam w jej stronę dłoń, którą w pewien sposób uścisnęła dosyć mocno. Okej, zgaduję, że też mnie nie polubiła, bo nie posłała mi zbyt miłego spojrzenia. Lepiej, żeby nie była moją nową mamą, nie-e. Tata po prostu uśmiechnął się do nas zadowolony.
-W porządku, poznajcie się trochę, a ja zrobię śniadanie- oznajmił, wchodząc do kuchni. Bez zaskoczenia jej nastawienie zmieniło się ze słodkiego na dosadne.
-Dobra, ty mała dziwko, od teraz masz mnie słuchać, skoro za niedługo będę twoją mamą. W każdym razie jedynym powodem, dla którego spotykam się z twoim tatą jest sława- powiedział straszny klaun, tykając palcem moją twarz. No chyba nie. Ta dziwka tego nie zrobiła. Tylko Liam może tak robić. Uśmiechnęłam się do niej.
-Przykro mi, mój tata nie spotyka się ze strasznymi klaunami- powiedziałam, upadając na pupę, kiedy spoliczkowała mnie mocno. Poczułam łzy napływające do moich oczy, ale szybko zamrugałam, odganiając je.
-W porządku, suko. Idź do swojego pokoju i nie wychodź stamtąd dopóki cię widzę- uśmiechnęła się do mnie złowieszczo. Wstałam, kopiąc ją w nogę i biegnąc do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Otworzyłam laptopa, tak ludzie, doszło do tego, że ośmiolatki mają laptopy. Zazdrośni?
Zadzwoniłam przez skype do Alexa, a on w końcu odebrał! Pozwoliłam wszystkim łzom wypływać po cichu z moich oczu.
-Aww, Anna, proszę nie płacz. Zwłaszcza, kiedy nie ma mnie obok ciebie i nie mogę cię pocieszyć, ani sprawić uśmiechu na twojej twarzy- powiedział, robiąc dramatycznie smutną minę, która sprawiła, że roześmiałam się odrobinę- Tutaj jest ten piękny uśmiech! Co się dzieje?- zapytał, uśmiechając się, po czym zrobił się poważny. Wzięłam głęboki oddech.
-Okej, więc tata ma tego strasznego klauna, nową dziewczynę, Gabby. W ogóle jej nie lubię, ona przypomina mi jakąś prostytutkę, Al!- powiedziałam, nie mówiąc mu o tej części, gdzie mnie spoliczkowała.
-Co się stało z twoją twarzą?- zapytał, przybliżając się do ekranu- O stara!
-Uderzyła mnie, ale wątpię, by tata w to uwierzył po tym, jak kopnęłam ją w nogę- uśmiechnęłam się na wspomnienie wyrazu jej twarzy.
-Sądzę, że twój tata ci uwierzy, w końcu Kocha Cię bardziej! Oh tak, Josh powiedział mi wczoraj o tym, ja nie przypomniałaś tacie o swoich urodzinach. Oh, oh, oh, Anna… Mój prezent powinien dojść za kilka godzin, tak sądzę- powiedział wędrując.
Pokazałam mu bransoletkę i gadaliśmy przez chwilę, dopóki jego mama nie poprosiła go, by jej w czymś pomógł. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę- zawołałam, zamykając laptopa i siadając po turecku. Patrzyłam prosto na tatę, który wpatrywał się we mnie zawiedzionym wzrokiem. Zamknął drzwi.
-Czy Gabby wciąż tu jest?- zapytałam, przykładając dłoń do policzka i kładąc się na boku, aby nie było tego tak widać.
-Nie, poszła do domu swojej mamy- powiedział. Jakie kłamstwo, przecież ten straszny klaun ma zimne serce-Ann, dlaczego ją kopnęłaś? Ona była dla ciebie taka miła, a ty postanowiłaś ją kopnąć!- powiedział, z każdym słowem wściekając się jeszcze bardziej. Co?! On jej uwierzył! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nazwał mnie Ann! Nie Anna, nie Annalise, tylko Ann, co znaczy, że naprawdę jest mną rozczarowany.
-Ale, ale, ale- nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie mogę mu powiedzieć, że mnie uderzyła, bo on mi oczywiście nie uwierzy.
-Żadnych ale, młoda damo! Strasznie się na tobie zawiodłem, Ann- powiedział wychodząc i trzaskając drzwiami.
Ugh, głupi, straszny klaun! Prawie się z Harry’m dogadywaliśmy, dopóki nie pojawiła się ona i wszystkiego nie zrujnowała!
Zeszłam na dół po coś do jedzenia i wcale nie zdziwiło mnie to, że Harry’ego tam nie było. Westchnęłam. Pewnie mnie teraz nienawidzi. Odeśle mnie teraz do jakiegoś domu dziecka, bo się mną brzydzi.
Usłyszałam, jak ktoś puka do drzwi wejściowych. Prezent od Alexa wreszcie dotarł! Otworzyłam drzwi i nie mogłam w to uwierzyć, moim urodzinowym prezentem od Alexa był on sam!
-ALEX! OMB, TAK BARDZO ZA TOBĄ TĘSKNIŁAM!- powiedziałam, uśmiechając się i zgarniając go do miażdżącego kości uścisku.
-Też za tobą tęskniłem, Ana. Bez ciebie to nie to samo! Więc, gdzie twój tata?- zapytał, kiedy pomagałam mu wnieść walizkę do mojego pokoju.
-Oh, pokłóciliśmy się kilka minut temu. Jest mną zawiedziony, ponieważ kopnęłam jego strasznego klauna. On się nie nazywa tata, od teraz to Harry, Al- wytłumaczyłam, siadając obok niego na łóżku. Alex zaśmiał się, ukazując dołeczki w policzkach.
-Okej, więc rozumiem, że nie zmienisz swojego nastawienia, Anna- powiedział, uśmiechając się.
Opowiedziałam Alex’owi o całej rodzinie One Direction i o tym, jak dzieciaki wcale nie są jakimiś snobami.
Moje drzwi otwarły się i myślałam, że to Harry, ale zamiast niego we framudze pojawił się wujek, którego imię brzmi… ummm, wujek Louie!
-Oh, cześć, Louis. Poznaj mojego przyjaciela z Kalifornii, Alexa- powiedziałam, uśmiechając się i praktycznie ciągnąc Alexa do Louis’ego. Na początku może się wydawać trochę nieśmiały, ale potem robi się naprawdę głośny.
-Hej, tutaj jesteście. Wychodzicie gdzieś, czy coś?- zapytał Louie, mierzwiąc nasze włosy. Wydałam z siebie zniesmaczony odgłos, a Alex roześmiał się do rozpuku- Biorę to za „nie”- powiedział Louie, podając mi torebkę.
-Co to?- zapytałam, biorąc do rąk niebieską, świecącą torebkę. Kocham niebieski!
-Wszystkiego, spóźnionego, najlepszego, dzieciaku- powiedział, muskając mój policzek, a potem bez słowa opuścił mój pokój. Ała, mój policzek teraz boli od zwykłego pocałunku.
-Dalej, otwórz to, Anna!- powiedział Alex, wyrywając mnie z moich myśli o jedzeniu.
-Okej, okej, zobaczmy… Nie ma mowy!- powiedziałam, ściskając mój prezent naprawdę mocno.
Nowa deskorolka i nowa niebieska beanie! Teraz kocham wujka Louis’ego! Na desce był napis „Collide with the sky*”.
-Ah, jesteś taką szczęściarą!- powiedział Alex, podziwiając moją deskorolkę. On również lubił ten zespół. Spojrzałam jeszcze do wnętrza torebki i zauważyłam plakat z młodym Tony’m Perk’iem i o, moje małpki, czyż on nie jest gorący? Alex zaczął wydawać odgłosy całowania.
-Dupek- skomentowałam, wystawiając mu język, czym mi się z rozbawieniem odwdzięczył. Wiedział, że moją wielką miłością jest Tony Perk.
Nie mogę skłamać, koleś jest gorący.
***
Wujek Louie musiał iść, kiedy coś tam było jakoś tam ważniejsze gdzieś tam.  Jak widzicie, nie zwracałam na niego jakoś szczególnie uwagi, odkąd mam nową deskorolkę.
DING DONG.
-Otworzę- powiedział Alex, biegnąc, by otworzyć drzwi wujkowi Nialler’owi. Mężczyźnie, z  którym musiałam pogadać.
-Wujku Nialler, to jest Alex, mój przyjaciel z Kalifornii, a teraz chodź, bo mam do ciebie sprawę- powiedziałam, pchając jego ciało do mojego pokoju.
-Co jest, dzieciaku?- zapytał, sadzając mnie na swoich kolanach, kiedy siadał na moim łóżku. Popatrzyłam nerwowo w dół, na moje palce. Westchnęłam przeciągle.
-Harry jest na mnie zły, ponieważ kopnęłam w nogę strasznego klauna, bo ona mnie uderzyła, ale on mi pewnie nie uwierzy, wujku Nialler- wytłumaczyłam, opierając głowę na jego klatce.
-Że co ona zrobiła?- zapytał. Czy on mnie nie słyszał? Mój Boże, on chyba głuchnie na starość.
-Gabby, jego nowa dziewczyna, spoliczkowała mnie- powiedziałam, wskazując na mój policzek. Nie ma siniaka, ale wciąż boli, kiedy dotknę to miejsce.
-Zostań tutaj, zamierzam z nim porozmawiać- oznajmił, kładąc mnie na łóżku.
-Nie, nie, nie, proszę, wujku Nialler, nie rób tego. W końcu jest szczęśliwy, a ja nie chcę, by ją zostawiał, skoro to ona go uszczęśliwia- powiedziałam, zaczynając płakać. Potrząsnął głową.
-Oh, Annalise… jesteś tak uparta, jak twoja matka, a Harry musi się o tym dowiedzieć, dobrze? Nienawidzę wiedzieć ciebie w takim stanie- powiedział, całując moje czoło i bez słowa wyszedł z pokoju.
Wstałam z łóżka i poczłapałam moimi małymi nóżkami do drzwi i wystraszyłam się, kiedy zobaczyłam tam Luke’a.
-Mój Boże, Luke, wystrychnąłeś mnie na dudka- powiedziałam, otwierając szerzej drzwi tak, by mógł wejść.
-Sorry, byłem trochę wścibski- wyjaśnił, nerwowo drapiąc się po karku.
-Czekaj, skoro ty jesteś tutaj, to gdzie jest wujek Louie?- zapytałam, rozkładając się na moim niebieskim łóżku. Aww, kocham moje łóżko, bo ono zawsze to odwzajemnia.
-Oh, mój tata miał jakąś ważną sprawę do załatwienia, więc w domu jest pełno rodziny- posłał mi swój szeroki uśmiech.
-Aww, jesteś uroczy- powiedziałam, szczypiąc jego policzki. Zaśmiałam się, kiedy zarumienił się na mój komentarz. Wtedy zdałam sobie z czegoś sprawę- Dalej, musisz poznać mojego przyjaciela, Alexa z Kalifornii. Pokochasz go! Ah i mam nową deskorolkę… macie tutaj skate park?- zapytałam, idąc naprawdę szybko.
-Okej i tak, mamy. Jest blok od twojego domu. Nie wiedziałem, że umiesz jeździć.
-Dużo rzeczy o mnie nie wiesz, Tomlinson- powiedziałam, uśmiechając się do niego.
***
Wszyscy poznali Alexa i dobrze się z nim dogadywali. Wydaje mi się, że Penny go polubiła. Cały czas się rumieni w jego pobliżu. Ew.
Alex i Luke szybko się dogadali, odkąd dowiedzieli się, że mają ze sobą dużo wspólnego. Ale Josh cały czas mi dokuczał, że Alex jest moim chłopakiem i fu, on jest tylko moim przyjacielem, jezu, ludzie…
Niall, Louis i Harry wciąż rozmawiali, nie wiadomo o czym, ah, tak… o tym strasznym klaunie, który wytrzepał ze mnie wszystkie jednorożce!
-Josh, jesteśmy głodni! Zrób jedzenie!- złapałam się za brzuch, dramatycznie upadając na podłogę.
-Potrzebuję jedzenia!- Alex powielił moje poczynania.
-Okej, okej, co wy na to, żebyśmy zamówili pizzę?- zapytał Josh, uśmiechając się do nas.
-Tak, zamawiamy pizzę!- złapaliśmy się z Alexem za ręce, skacząc w górę i w dół, jak lunatycy.
-Hej, Ana, patrz, jesteś w telewizji!- krzyknął z salonu Luke.
- Dalej, obejrzyj się gwiazdo!- powiedział Alex, praktycznie ciągnąc mnie do telewizora.
-W porządku Directioners, jak już wiecie, córka Harry’ego Styles’a, Annalise, została dostrzeżona na lotnisku, skąd opuszczała swoją rodzinną Kalifornię. A tutaj mamy filmik.
Omb, proszę niech nie będzie ten, jak kopię tego kolesia w jego klejnoty… tak, to jest to.
Wszyscy wpatrywali się we mnie zdezorientowani. Tylko Alex zaczął się śmiać, bo wiedział, że nienawidzę być nazywana „Ana Banana”.
-Buuu, należało mu się, przyznajcie!- wzruszyłam ramionami i powróciłam do jedzenia chipsów. Kocham Doritos**.  No bo, one są dobre!
-Wow, nigdy się nie zmienisz, Ana- powiedziała Penny, przywdziewając uśmiech na twarz.
***
Skończyło się na tym, że wszyscy zasnęliśmy w moim domu, bo chłopaki nie wyszli z pokoju Harry’ego.
Zaczęłam się bać tego, co się tam działo.
Teraz tego żałuję.
_________________
*Collide with the sky- nazwa zespołu.
**Doritos- marka chipsów.
Przepraszam, że tak rzadko dodaję, ale szczerze to jestem tak wyczerpana, że jak w środę położyłam się zaraz po prysznicu z ręcznikiem na głowie, tak się obudziłam czwartek rano, także no…. Teraz też już ledwo widzę na oczy, w dodatku mój laptop nie współpracuje i nie ładuje mi stron internetowych, więc cud, jeśli uda mi się opublikować ;/
Co myślicie o strasznym klaunie? Jak zareaguje Harry, kiedy pozna wersję Annalise? Cieszycie się z przyjazdu Alexa? Piszcie!

Pozdrawiam ~Lady Morfine <3

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 4: "Co na śmierdzące bomby?

*Perspektywa Annalise*
Przygarnęłam wujka Nialler'a do ciasnego uścisku. Śmieszne było to, że wszyscy byli cicho, nawet dzieci się zatrzymały, cały świat przestał się kręcić, a nawet ryby patrzyły na nas dziwnie z otwartymi ustami. Czekajcie, nie mogę winić ryb, one zawsze tak wyglądają.
-Co?- usłyszałam zdezorientowany, głęboko zachrypnięty głos Harry'ego, który brzmiał, jak Dark Vader. Hahah, będę go tak teraz nazywać.
-Dark Vader* to wujek Nialler i mdfsdmadksicdm- Niall przerwał mi, zakrywając dłonią moje usta. Wpatrywałam się w niego zmieszana.
-On o tym jeszcze nie wie, skarbie- wyszeptał do mnie. Dani zaczęła się śmiać.
-Nazwała cię Dark Vader, bo masz głęboki głos, jak on. Lubię ją!- powiedziała Dani, trzymając się za brzuch, starając się złapać powietrze. Ale znów stała się poważna- Oh, tak, zapomniałam-kaszel- Przepraszam za to- zmierzwiła swoje loki.
Zrobiłam to samo, co ona, żeby sprawdzić, jakie to uczucie. To było zabawne, więc cały czas mierzwiłam moje włosy. Dani zmrużyła na mnie swoje oczy, a ja zrobiłam tak samo. Robiłyśmy do siebie jakieś śmieszne miny, co wyglądało, jakbyśmy były czubkami. Harry odchrząknął, sprawiając, że przestałyśmy. Głupi Dark Vader, kazał nam przstać, półgłówek.
-Oh- powiedziały wszystkie dzieci, zakrywając usta.
-Czy ja to powiedziałam na głos?- zapytałam, ukrywając uśmieszek. Luke był pierwszy do odpowiedzi.
-Tak, zdecydowanie to zrobiłaś- powiedział do mnie z uśmiechem, a ja się zarumieniłam.
Harry posłał mi rozbawione spojrzenie. Wszyscy podśmiechiwali się pod nosem z tego, co powiedziałam. Naprawdę powinnam uważać na to, co mówię w myślach.
Popatrzyłam na Niall'a, a usta uformowałam w "o", ledwie dostrzegając, że jest w poważnych kłopotach. Teraz zaczęłam myśleć, czemu Harry był zdezorientowany. Co na śmierdzące bomby? Nawet nie wiedziałam, że są w tym samym zespole.
Dostrzegłam jego żonę, Hannah i moją przyjaciółkę Penny. Uwolniłam się z uścisku Niall'a i poszłam przytulić Penny.
-Uhh, a o mnie to zapomniałaś- usłyszałam dąsy Josh'a, który ma jedenaście lat, a zarazem jest najstarszy. Zachichotałam i jego również przytuliłam.
-Uhh, dzieciaki co powiecie na to, żeby pokazać Destiny grę, którą kupiliśmy kilka dni temu?- powiedziała Dani, wymachując rękami, by opuścić kuchnię. 
-OMB TAK BARDZO ZA TOBĄ TĘSKNIŁAM!- powiedziała Penny, przytulając mnie, co przyjęłam z wdzięcznością. Zachichotałam i chwyciła jej dłoń, ciągnąc ją do salonu, później spojrzałam na zewnątrz i zobaczyłam basen. Miło.
-Hej, a co powiecie na to, żebyśmy zapomnieli o grze i poszli do basenu?- zapytał Josh, puszczając mi oczko. Zgaduję, że zauważył, jak podziwiam basen. Wszyscy się zgodzili, a Logan musiał oddać Dani małą Lucy, ponieważ była za mała. 
Założyłam mój jednoczęściowy strój i wybiegłam na zewnątrz, widząc, że połowa z nas już jest. Ale wkrótce wszyscy byli gotowi do wyjścia. Pobiegłam w stronę basenu i wskoczyłam do chłodnej wody. Wypłynęłam z niej tak szybko, jak było to możliwe.
-Zimna?- zapytała, patrząca z przerażeniem na basen Penny. Wywróciłam oczami. 
-Nie wiem. Sama musisz się o tym przekonać, Penn. Po prostu wskocz- powiedziałam uśmiechając się do niej, a wszyscy inni zaczynali się coraz bardziej niecierpliwić przez to, że była takim tchórzem.
Wkrótce wszyscy już pływali. Całkiem dobrze się z nimi dogadywałam, to było świetne, ponieważ nie lubię niezręczności i nienawiści, to po prostu nie ja.
-Josh, ohhhh Joshua, ooohhh Joshy, ooooohhhhh!- śpiewałam, płynąc na plecach.
-Co Anna Banana?- powiedział. Jak on mógł tak do mnie powiedzieć.
-Ty wieśniaku, wszyscy wiedzą, że nie jestem bananem!- powiedziałam, ochlapując jego twarz.
-Ale-ale-ale ty jesteś moim bananem!- powiedział, robiąc smutną minkę. Wywróciłam oczami.
-Przymknij się, nastolatku-powiedziałam, trącając jego ramię. Potarł rękę.
-Jesteś pewna, że masz osiem lat, solenizantko?- spytał, uśmiechając się do mnie.
Teraz wszyscy gdzieś poszli i zostały tylko dzieci wujka Nialler'a. Wciąż muszą chyba przeprowadzać tą dorosłą gadkę, gdzie nie mogą przebywać dzieci.
Pamiętał? Harry nawet nie wie, że dziś są moje urodziny. Wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczyma.
-Pamiętasz?
-Oczywiście, że pamiętam, loczku. Jesteś dla mnie jak młodsza siostra- Powiedział, całując mnie w policzek. Tak, jak zrobiłaby to mamusia w moje urodziny.
Pozwoliłam łzom spłynąć w dół moich policzków. Powstrzymywałam je każdego dnia od pogrzebu. Josh otarł moje łzy, zgarniając mnie do uścisku tak, jakbym znów była dzieckiem.
-Tęsknię za mamusią, Josh- wyszeptałam, owijając ciasno dłonie wokół jego szyi. Cóż, może nie tak ciasno, że mogłabym go udusić, czy coś.
-Wszyscy tęsknimy, loczku- powiedział. Nienawidziłam płakać przed ludźmi, a jeśli już to płakałam przed Alexem. Oh, jak bardzo tęsknię za moim dziwnym przyjacielem Alexem.
-Co ty na to, żebyśmy poszli na lody?- powiedział, sprawiając, że się zaśmiałam. On zawsze je i nigdy nie tyje, tak samo jak ja. Dlatego jest moim najlepszym kuzynem. Przytaknęłam i pobiegłam do kuchni. Śmiałam się całą drogę do kuchni, a Josh biegł tuż za mną.
-Łaskotkowy potwór cię dorwie!- śmiał się. Wywróciłam oczami.
-Nie jestem już dzieckiem, Josh!- powiedziałam, wpadając na kogoś. To był wujek Niall, który podniósł mnie, opierając na swoim biodrze, obdarzając mnie mokrym pocałunkiem w policzek.
-Wszystkiego Najlepszego, loczku!- musnęłam jego policzek, uwalniając się z jego uścisku i biegnąc do kuchni, gdzie Josh już nakładał lody czekoladowe.
Skończyliśmy jeść lody razem z Penny, która dołączyła do nas zaraz po tym, jak dała mi bransoletkę najlepszej przyjaciółki. Była wykonana ze złota z delfinkami, żółwiami, nemo (rybami) oraz rozgwiazdami.
-Aww, dziękuję wam- powiedziałam, tuląc Penny i Josha. Jestem taka szczęśliwa, że ich mam, odkąd muszę przechodzić przez śmierć mamy. Jestem jakąś szczęściarą.
-Dalej dzieciaki, czas na nas- zarządził wujek Nialler, uśmiechając się i patrząc na prezent, który dostałam- Widzę, że mój loczek polubił swój prezent- powiedział, potrząsając moją dłonią.
Harry wreszcie zszedł na dół, więc pożegnaliśmy ich. Ale jedyną rzeczą, nad którą się zastanawiałam było to, dlaczego jego oczy są takie czerwone i podpuchnięte? Podbiegłam do niego, wtulając się w jego nogę.
-Harreh, dlaczego płaczesz?- zapytałam, uśmiechając się, ale moja mina szybko zrzedła, gdy zobaczyłam łzy spływające po jego policzkach. 
Wziął mnie na ręce, niosąc do salonu, gdzie usiadł na kanapie, kładąc mnie na swoich kolanach tak, bym mogła na niego patrzeć. Przez chwilę oglądaliśmy w ciszy telewizję, ale Harry przełamał lody.
-Annalise, dlaczego mamusia mnie zostawiła?- spytał, bawiąc się moimi włosami. Popatrzyłam na niego, zaskoczona jego słowami.
-Jesteś pewien, że chcesz wiedzieć, Harry?- zapytałam, wpatrując się w niego nerwowo. Przytaknął niecierpliwie głową- Dobrze. To jest to, co mamusia mi powiedziała- westchnęłam- Zostawiła cię, ponieważ wciąż byłeś małym dzieckiem i zgaduję, że wiedziała, iż nie byłeś wystarczająco gotowy. Ale Harry, ona wciąż Cię Kochała i zawsze będzie, ale właściwie nigdy mi nie powiedziała, kim jesteś. Mieszkałyśmy w Londynie, ale kiedy skończyłam 7 lat, zdecydowała się wyjechać, bo to miejsce przywoływało u niej zbyt wiele wspomnień. Nie wiedziałam, co przez to miała na myśli, ale teraz rozumiem dlaczego. To byłeś ty, Harreh. Wszędzie, gdzie szła, widziała twoją twarz, a to ją dołowało. Dołowało ją to, ponieważ niespodziewanie musiała zostawić miłość swojego życia- powiedziałam, biorąc głęboki oddech i spoglądając na Harry'ego, który patrzył na mnie, zszokowany moimi słowami.
-Jesteś pewna, że masz siedem lat?- zapytał Harry. Wywróciłam oczami i zdałam sobie sprawę z tego, co powiedział. On nie wiedział, że dzisiaj są moje urodziny. Powinnam mu powiedzieć? Nieee. On i tak czuje się, jak kupa.
-Jestem pewna, Harreh. Jestem zmęczona, idę teraz do łóżka, w porządku- powiedziałam, całując go w policzek i idąc do mojej wielkiej sypialni. Przysięgam, mój pokój rozmiarami równa się mojemu staremu domowi w Kaliforni. Szalone, prawda?!


***


Nie mogłam zasnąć. Prawdopodobnie jest już po północy, czy coś. Wstałam i sięgnęłam pod poduszkę po moje zdjęcie z mamusią. Westchnęłam. Dlaczego musiała mnie zostawić z kimś, kto mnie za dobrze nie zna? Wolałabym mieszkać z wujkiem Nialler'em.
Odłożyłam zdjęcie z powrotem na miejsce i wstałam, by iść napić się szklanki mleka, by pomogła mi zasnąć. Ale wcześniej usłyszałam czyjś cichy płacz. 
Zerknęłam do pokoju Harry'ego, by zobaczyć go zwiniętego na łóżku, trzymającego coś w dłoni. Niegrzeczna ja, weszłam, by zobaczyć, co trzyma. Dobrze, że mnie jeszcze nie zauważył.
Sprawdziłam. To było zdjęcie, na którym przytulali się razem z mamusią, z uśmiechami na twarzach. Wyglądali na nastolatków. W ich oczach można było dostrzec, jak bardzo zakochani byli. Wciąż to widać.
Harry trzymał moją mamę na swoich kolanach, z kwiatkiem wetkniętym za jej ucho. Oboje uśmiechali się jak dwa koty z Cheshire, ale nie wyglądało to dziwnie. Nawet nie zauważyłam, że Harry się we mnie wpatruje. Szybko otarł swe łzy.
-Annalise, wszystko w porządku?- wspięłam się na jego łóżko, siadając obok niego.
-Tak, ale czy z tobą wszystko dobrze, staruszku?- uśmiechnęłam się do niego, a on uczynił to samo, ale wkrótce ten uśmiech zniknął- Harreh, wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Mimo, że jestem małym dzieckiem, to dobrze rozumiem, co się teraz dzieje.
-Nic. Po prostu tęsknię za twoją cudowną matką, Annalise- powiedział, muskając moje policzki.
-Anna, Harreh- powiedziałam, rozkładając się wygodnie w jego łóżku.
-Nie, Annalise- z uśmiechem muskał moje policzki. Zachichotałam i po prostu na razie się poddałam.
Wzięłam zdjęcie, które trzymał i podziwiałam je. Moja mama była taka piękna. Była tak towarzyska, to chyba za tym będę najbardziej tęsknić. 
-Aww, skarbie, nie płacz- powiedział Harry, przytulając mnie, jak dziecko. Zaszlochałam głośniej w jego klatkę, dając temu ujście. Wciąż miałam jeszcze dużo łez do upuszczenia, ale powstrzymałam się, kiedy usłyszałam cichy śpiew Harry'ego.
Wyszeptam cicho, dam ci tylko prawdę, będę cię mocno trzymał, dam ci tylko prawdę, jeśli nie jesteś we mnie, pokładam w tobie moją przyszłość.
Jesteś moją jedną, jedyną. Możesz owinąć palce wokół mojego kciuka i trzymać mnie mocno. Oh, jesteś moją jedną, jedyną. Możesz owinąć palce wokół mojego kciuka i trzymać mnie mocno. I nic ci nie będzie.
Oh, jesteś tylko malutkim, nieznanym guzkiem, urośniesz w swojej skórze. Z uśmiechem, jak jej i dołeczkiem w brodzie. Paznokcie rozmiaru połowy ziarnka ryżu i zamknięte powieki, by wkrótce szeroko je otworzyć. Malutki guzku, za cztery miesiące otworzysz swe oczy.**
Wkrótce zaczęłam zapadać w sen, z cicho śpiewającym w tle Harry'm.
-Kocham Cię tatusiu.
*Perspektywa Harry'ego*
-Kocham Cię tatusiu- powiedziała Annalise, spokojnie odpływając w sen.
Kiedy usłyszałem te trzy słowa, przestałem śpiewać i ucałowałem jej policzki. Jestem taki szczęśliwy, że dowiedziałem się o Annalise. Ona jest tak piękna i towarzyska, jak jej matka.
W końcu z dumą zasnąłem. Nazwała mnie tatusiem.
___________________________________________________
*Dark Vader- znowu określenie z Gwiezdnych Wojen bodajże (poprawcie mnie, jeśli się mylę), co w dosłownym tłumaczeniu z języka niemieckiego znaczy: "mroczny ojciec"
**Fragment piosenki Eda Sheerana- Small Bump

I jak wrażenia? Annalise jest naprawdę bardzo dorosła, jak na swój wiek, ale wydaje się, że ona to lubi. Co sądzicie o tym, że jej własny ojciec nie wiedział, kiedy ma urodziny? Jak byście się poczuły na jej miejscu? Poskładałyście elementy z Niall’em? Piszcie w komentarzach, czekam!

Pozdrawiam~Lady Morfine <3