*Perspektywa Annalise*
Wpatrywałam się w mojego własnego ojca zszokowana, jak jeszcze nigdy. Proszę, powiedzcie mi, że to jakaś stara, głupia sztuczka! To się nie dzieje. Co ja zrobiłam? Jestem dobrym dzieckiem.
-Żartujesz, prawda, tatusiu?- zaczęłam się nerwowo śmiać, ale przestałam, gdy zauważyłam, że on wcale tego nie robi.
-Nie żartuję, Annalise. Wysyłam cię do szkoły z internatem na jakiś czas. Kiedy zaczniesz się normalnie zachowywać, wrócisz- poddał się i zostawia mnie samą. Westchnęłam.
-Wiedziałam, że on mnie nigdy nie Kochał- wyszeptałam do siebie i zaczęłam się bawić prezentem urodzinowym, który dostałam od rodziny wujka Niallera. Tęsknię teraz za mamą. Wolałabym, żeby tata umarł zamiast niej. Usłyszałam dzwonek telefonu, ale numer był nieznany.
-Halo?- powiedziałam cicho tak, by tata mnie nie usłyszał.
-Hej, Annalise, tata w domu?-och, to wujek Ashton.
-Śpi, ale mogę przekazać mu jakąś wiadomość- powiedziałam, sięgając po długopis i kartkę. Zachichotał.
-W porządku, dzieciaku. Po prostu powiedz mu, żeby do mnie oddzwonił. Dobra, Kocham Cię, Annalise- powiedział Ashton, brzmiąc, jak dziecko. Zachichotałam.
-Pa, wujku Ashton- rozłączyłam się i pomaszerowałam do pokoju, by posłuchać jakichś piosenek z YouTube.
Usłyszałam pukanie do drzwi i dam dam dam... to mój tata, który mnie nie kocha! Wywróciłam oczami i pogłośniłam "Try Hard", żeby załapał, że nie chce mi się z nim gadać. Tata ściszył muzykę.
-Posłuchaj, Annalise. Robię to dla twojego dobra i wiem, że wygląda to tak, jakbym Cię nie Kochał, ale to nie prawda- powiedział tata, sadzając mnie na swoich kolanach.
-Kiedy wyjeżdżam? Muszę zacząć się pakować- powiedziałam, schodząc z jego kolan. Cholerne łóżko, czemu musisz być takie wielkie? Pobiegłam do garderoby, by znaleźć moją niebieską walizkę. Usłyszałam, jak tata wchodzi i bierze głęboki wdech.
-Wyjeżdżasz dzisiaj, Annalise.
*Perspektywa Luke'a* (dziecka El i Lou)
Głupia Annalise, wpakowuje mnie w kłopoty. Dlaczego ona nie jest ciągnięta za ucho tak, jak ja?! Ona jest tylko uziemiona, co praktycznie oznacza siedzenie, jak więzień we własnym domu.
-Luke, powinieneś teraz iść i przeprosić Annalise. Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki wredny dla tej dziewczyny, ona jest taka miła- powiedziała mama, siadając obok mnie.
-Mamo, ja jej po prostu w ogóle nie lubię, jest czasem wkurzająca. Nie obchodzi mnie, że jej mama umarła, zasłużyła na to i...- mama przerwała mi, uderzając mnie w głowę. Teraz rodzice stosują na mnie przemoc.
-Luke Tomlinson, jak śmiesz tak mówić?! Annalise już wystarczająco przeszła, a ty to wszystko jeszcze pogarszasz. Ona jest i tak silna, jak na swój wiek. Co, jeśli ja bym zmarła, hmm?- zapytała rozczarowana mną mama.
Zastanawiałem się nad tym, co powiedziała i poczułem się tak głupio, przez to, że zachowywałem się tak w stosunku do Annalise. Westchnąłem. Mama miała rację. Annalise była bardzo silna i nieustraszona, nawet, jeśli jej mama zmarła.
-Przykro mi, mamo. Pójdę i przeproszę Annalise- powiedziałem, dostając od mamy buziaka w policzek. Wybiegłem z domu i zapukałem do drzwi domu wujka Harry'ego.
-Hej... Co ty tu robisz, Luke? Już mam kłopoty, a przez ciebie będzie jedynie jeszcze gorzej- powiedziała Annalise, zakładając dłonie na biodra. Jeśli wzrok mógłby zabijać, byłbym teraz martwy.
-Słuchaj, przepraszam za bycie dla ciebie wrednym, nie miałem tego zupełnie na myśli. Masz, przyniosłem ci ciasto dyniowe, takie jak lubisz, z kruszonką i bitą śmietaną- uśmiechnąłem się. Odwzajemniła uśmiech i przytuliła mnie mocno.
-Dzięki, ale przeprosiny teraz nie pomogą. Tata wysyła mnie na jakiś czas do szkoły z internatem. Pewnie zobaczymy się znów, kiedy będę nastolatką- powiedziała, kontynuując swoje jedzenie, jakby to nie była jakaś wielka sprawa. Patrzyłem na nią z szeroko otwartymi oczami. Teraz wiem, że to wszystko moja wina i nic nie zdoła zmienić zdania wujka Harry'ego.
-Tak mi przykro, Anna. Nie chciałem, by tak wyszło. Naprawdę przepraszam, Anna- powiedziałem biorąc trochę bitej śmietany.
-Zobaczymy się wkrótce, Luke, dzięki za ciasto!- Annalise ucałowała mój policzek i pobiegła do wnętrza samochodu, w którym była już walizka.
Dotknąłem policzka i uśmiechnąłem się. Mój uśmiech jednak szybko zgasł, kiedy uświadomiłem sobie, że już nigdy jej nie zobaczę.
Wstałem i pobiegłem do domu wujka Niallera, by powiedzieć im o wszystkim. Cały czas pukałem, aż Josh w końcu otworzył.
-Josh, wujek Harry odsyła Annalise na zawsze i ona już nie wróci, a to wszystko moja wina!- powiedziałem, wbiegając do środka i zaczynając panikować.
-Co?- zapytał Josh, wpatrując się we mnie zdekoncentrowany-
-Wujek Harry...- przerwałem, kiedy usłyszałem wujka Niallera, krzyczącego do telefonu. W końcu zaczął szeptać, kiedy nas zobaczył. Zgaduję, że on był bliżej z Annalise niż wujek Harry.
-Kiedy? Dlaczego? Kto jeszcze wie?- Josh zbombardował mnie pytaniami, na które naprawdę nienawidzę odpowiadać, ponieważ to wszystko moja wina i dobrze o tym wiem.
-Kilka minut temu i to wszystko moja wina i mam wrażenie, że wszyscy rodzice o tym wiedzą- powiedziałem, przejeżdżając dłońmi przez włosy. Eh, staję się teraz, jak mój tata, cholera. Josh jedynie wpatrywał się we mnie ze łzami w oczach, ale szybko je otarł. On jest taki sam, jak Annalise, też nie lubi płakać przed ludźmi.
-Wcale nie, Luke. To wina Harry'ego. On po prostu nie wie, jak ma się nią opiekować, ale teraz będzie tego żałował do końca życia.
KONIEC
______________________________________________
Koniec części pierwszej :)
Jeśli wyrazicie aprobatę, to zapytam autorki, o zgodę na tłumaczenie sequel'a.
Bardzo jesteście zawiedzeni? Co sądzicie o zachowaniu Luke'a? Współczujecie Annalise?
Ode mnie to wszystko na dzisiaj, wszelakie aktualizacje na pewno się tutaj pojawią, do napisania!
Jesteście najlepszymi czytelnikami, Kocham Was!
Pozdrawiam~Lady Morfine <3
Wpatrywałam się w mojego własnego ojca zszokowana, jak jeszcze nigdy. Proszę, powiedzcie mi, że to jakaś stara, głupia sztuczka! To się nie dzieje. Co ja zrobiłam? Jestem dobrym dzieckiem.
-Żartujesz, prawda, tatusiu?- zaczęłam się nerwowo śmiać, ale przestałam, gdy zauważyłam, że on wcale tego nie robi.
-Nie żartuję, Annalise. Wysyłam cię do szkoły z internatem na jakiś czas. Kiedy zaczniesz się normalnie zachowywać, wrócisz- poddał się i zostawia mnie samą. Westchnęłam.
-Wiedziałam, że on mnie nigdy nie Kochał- wyszeptałam do siebie i zaczęłam się bawić prezentem urodzinowym, który dostałam od rodziny wujka Niallera. Tęsknię teraz za mamą. Wolałabym, żeby tata umarł zamiast niej. Usłyszałam dzwonek telefonu, ale numer był nieznany.
-Halo?- powiedziałam cicho tak, by tata mnie nie usłyszał.
-Hej, Annalise, tata w domu?-och, to wujek Ashton.
-Śpi, ale mogę przekazać mu jakąś wiadomość- powiedziałam, sięgając po długopis i kartkę. Zachichotał.
-W porządku, dzieciaku. Po prostu powiedz mu, żeby do mnie oddzwonił. Dobra, Kocham Cię, Annalise- powiedział Ashton, brzmiąc, jak dziecko. Zachichotałam.
-Pa, wujku Ashton- rozłączyłam się i pomaszerowałam do pokoju, by posłuchać jakichś piosenek z YouTube.
Usłyszałam pukanie do drzwi i dam dam dam... to mój tata, który mnie nie kocha! Wywróciłam oczami i pogłośniłam "Try Hard", żeby załapał, że nie chce mi się z nim gadać. Tata ściszył muzykę.
-Posłuchaj, Annalise. Robię to dla twojego dobra i wiem, że wygląda to tak, jakbym Cię nie Kochał, ale to nie prawda- powiedział tata, sadzając mnie na swoich kolanach.
-Kiedy wyjeżdżam? Muszę zacząć się pakować- powiedziałam, schodząc z jego kolan. Cholerne łóżko, czemu musisz być takie wielkie? Pobiegłam do garderoby, by znaleźć moją niebieską walizkę. Usłyszałam, jak tata wchodzi i bierze głęboki wdech.
-Wyjeżdżasz dzisiaj, Annalise.
*Perspektywa Luke'a* (dziecka El i Lou)
Głupia Annalise, wpakowuje mnie w kłopoty. Dlaczego ona nie jest ciągnięta za ucho tak, jak ja?! Ona jest tylko uziemiona, co praktycznie oznacza siedzenie, jak więzień we własnym domu.
-Luke, powinieneś teraz iść i przeprosić Annalise. Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki wredny dla tej dziewczyny, ona jest taka miła- powiedziała mama, siadając obok mnie.
-Mamo, ja jej po prostu w ogóle nie lubię, jest czasem wkurzająca. Nie obchodzi mnie, że jej mama umarła, zasłużyła na to i...- mama przerwała mi, uderzając mnie w głowę. Teraz rodzice stosują na mnie przemoc.
-Luke Tomlinson, jak śmiesz tak mówić?! Annalise już wystarczająco przeszła, a ty to wszystko jeszcze pogarszasz. Ona jest i tak silna, jak na swój wiek. Co, jeśli ja bym zmarła, hmm?- zapytała rozczarowana mną mama.
Zastanawiałem się nad tym, co powiedziała i poczułem się tak głupio, przez to, że zachowywałem się tak w stosunku do Annalise. Westchnąłem. Mama miała rację. Annalise była bardzo silna i nieustraszona, nawet, jeśli jej mama zmarła.
-Przykro mi, mamo. Pójdę i przeproszę Annalise- powiedziałem, dostając od mamy buziaka w policzek. Wybiegłem z domu i zapukałem do drzwi domu wujka Harry'ego.
-Hej... Co ty tu robisz, Luke? Już mam kłopoty, a przez ciebie będzie jedynie jeszcze gorzej- powiedziała Annalise, zakładając dłonie na biodra. Jeśli wzrok mógłby zabijać, byłbym teraz martwy.
-Słuchaj, przepraszam za bycie dla ciebie wrednym, nie miałem tego zupełnie na myśli. Masz, przyniosłem ci ciasto dyniowe, takie jak lubisz, z kruszonką i bitą śmietaną- uśmiechnąłem się. Odwzajemniła uśmiech i przytuliła mnie mocno.
-Dzięki, ale przeprosiny teraz nie pomogą. Tata wysyła mnie na jakiś czas do szkoły z internatem. Pewnie zobaczymy się znów, kiedy będę nastolatką- powiedziała, kontynuując swoje jedzenie, jakby to nie była jakaś wielka sprawa. Patrzyłem na nią z szeroko otwartymi oczami. Teraz wiem, że to wszystko moja wina i nic nie zdoła zmienić zdania wujka Harry'ego.
-Tak mi przykro, Anna. Nie chciałem, by tak wyszło. Naprawdę przepraszam, Anna- powiedziałem biorąc trochę bitej śmietany.
-Zobaczymy się wkrótce, Luke, dzięki za ciasto!- Annalise ucałowała mój policzek i pobiegła do wnętrza samochodu, w którym była już walizka.
Dotknąłem policzka i uśmiechnąłem się. Mój uśmiech jednak szybko zgasł, kiedy uświadomiłem sobie, że już nigdy jej nie zobaczę.
Wstałem i pobiegłem do domu wujka Niallera, by powiedzieć im o wszystkim. Cały czas pukałem, aż Josh w końcu otworzył.
-Josh, wujek Harry odsyła Annalise na zawsze i ona już nie wróci, a to wszystko moja wina!- powiedziałem, wbiegając do środka i zaczynając panikować.
-Co?- zapytał Josh, wpatrując się we mnie zdekoncentrowany-
-Wujek Harry...- przerwałem, kiedy usłyszałem wujka Niallera, krzyczącego do telefonu. W końcu zaczął szeptać, kiedy nas zobaczył. Zgaduję, że on był bliżej z Annalise niż wujek Harry.
-Kiedy? Dlaczego? Kto jeszcze wie?- Josh zbombardował mnie pytaniami, na które naprawdę nienawidzę odpowiadać, ponieważ to wszystko moja wina i dobrze o tym wiem.
-Kilka minut temu i to wszystko moja wina i mam wrażenie, że wszyscy rodzice o tym wiedzą- powiedziałem, przejeżdżając dłońmi przez włosy. Eh, staję się teraz, jak mój tata, cholera. Josh jedynie wpatrywał się we mnie ze łzami w oczach, ale szybko je otarł. On jest taki sam, jak Annalise, też nie lubi płakać przed ludźmi.
-Wcale nie, Luke. To wina Harry'ego. On po prostu nie wie, jak ma się nią opiekować, ale teraz będzie tego żałował do końca życia.
KONIEC
______________________________________________
Koniec części pierwszej :)
Jeśli wyrazicie aprobatę, to zapytam autorki, o zgodę na tłumaczenie sequel'a.
Bardzo jesteście zawiedzeni? Co sądzicie o zachowaniu Luke'a? Współczujecie Annalise?
Ode mnie to wszystko na dzisiaj, wszelakie aktualizacje na pewno się tutaj pojawią, do napisania!
Jesteście najlepszymi czytelnikami, Kocham Was!
Pozdrawiam~Lady Morfine <3